Przebaczenie
Pojawiłeś się nagle by oświetlić me oczy,
ciało twe mym spojrzeniem, oknem i zwierciadłem.
Pojawiłeś się jak sowie zbawienna czerń nocy,
by ciemnością ożywić świat za dnia wybladły.
I poznałam nazwę każdej rzęsy i pory
i nagiego ciała każdy włos i nerw.
I zapach dzieciństwa — woń żywicy i kory,
on w nocy zapachem ciała i drzew.
Jeśli były cierpienia — popłynęły ku tobie,
żaglem białym rozpiętym ku twojej ciemności.
Pozwól mi odejść by klęknąć na progu
mego wybaczenia i naszej miłości.
Z hebrajskiego przełożyła Jael Shalitt
Sosna
Tu nie usłyszysz kukułki wołania,
Sosen nie ujrzysz w zawoju ze śniegu.
A w cieniu tych drzew wiek sielski ubiegał
Lecz tu dzieciństwa widzę zmartwychwstanie.
Igiełek szelest grać w ucho poczyna:
Ojczyzna moja, śnieżyste przestrzenie,
Lód zielonkawy co skuwał strumienie
I mowa pieśni odległej krainy.
Ów ptak przelotny w bezmiernych przestworzach
Co hen, wysoko, jakby zawisł niemo
Ten ból dwu ojczyzn odczuć tylko może.
Sosny na inną przesadzone ziemię —
I mnie przypadło los ten dzielić z wami.
W odległych krajach tkwię wciąż korzeniami.
Stary poeta
1.
Wielu mnie nie pomni,
Lecz wiedzą druchowie,
Że mam dla nich jeszcze
Strofę w pogotowiu.
Siedzę w cieniu drzewa,
W słońca blasków sieci
Co poprzez koronę
Wśród migotów świeci.
Nic mi w dniu dzisiejszym
Nie zakłóci ciszy.
Już odgłosy gromów mej młodości słyszę.
2.
Dźwięczała ci, Boże,
Modlitwa ma w uszach.
Dziś inne melodie
Moje pieśni głuszą.
Wzbija się chór głosów,
Prysła chmur opona
Niby szyba w oknie
Kamieniem trafiona.
Raz na rok mnie słuchasz,
W tej łaski godzinie
Głos twój się rozlega:
„Luby Benjaminie,
Masz li głos wciąż dźwięczny
I jak rosa czysty?
Wśród mych pergaminów
Człowieczego rodu —
Liść lilii tkwi uschły
Z twojego ogrodu.”
Z hebrajskiego przełożył Zew Szeps
|