Menu Zamknij

POLITYCZNY STAN GRY

Piotr Lewandowski, Warszawska Gazeta, nr 36, 3-9.09.2021 r.

Czas rozmów i wyjaśnień się skończył – Bruksela jasno zadeklarowała się jako nasz wróg i musimy stosownie do tego postępować, bo stawką jest tu nasza suwerenność i dalszy rozwój gospodarczy.

– Stoimy u progu nowego politycznego sezonu, a zatem warto spojrzeć, jak wygląda aktualny stan politycznej gry. W przypadku polityki zagranicznej, którą dziś się zajmiemy, na pierwszy rzut oka mamy narastający kryzys na wszystkich głównych frontach. Ale zgodnie z przytaczaną już tu niejednokrotnie maksymą głoszącą, że każdy kryzys jest szansą, przy pewnej dozie determinacji i asertywności w relacjach z naszymi„partnerami” każdy z tych kryzysów możemy przekuć w sukces. Spójrzmy.

I. Izrael

Pozornie może się wydawać, że gorzej już być nie może. Nowelizacja Kodeksu Postępowania Administracyjnego, kładąca kres złodziejskiej reprywatyzacji, wywołała dziki atak ze strony izraelskiego rządu, ze szczególnym uwzględnieniem obecnego ministra spraw zagranicznych i patologicznego polakożercy Yaira Lapida. Z jakichś powodów uniemożliwienie odzyskiwania kamienic na rzecz 120-letnich staruszków, rezydujących na Wyspach Bergamutach, bardzo zdenerwowało przedstawicieli „Holocaust Industry”. Prócz steku pomyj wylewanych na Twitterze Lapid zdecydował się również na bardziej konkretne kroki: odwołał „na konsultacje” charge d’affa- irs izraelskiej ambasady w Polsce, zrezygnował z wysłania do Polski nowego ambasadora oraz „zasugerował”, by polski ambasador w Izraelu MarekMagierowski nie wracał z urlopu na swą placówkę. W praktyce oznacza to zamrożenie relacji dyplomatycznych z naszym krajem, co najprawdopodobniej w intencji Izraela miało stanowić instrument nacisku, mający sprawić, że wycofamy się z nowelizacji KPA, tak jak miało to miejsce w przypadku pamiętnej nowelizacji ustawy o IPN.

I tu Lapid się przeliczył, nie dostrzegł bowiem, że w międzyczasie zmieniły się uwarunkowania. Wcześniej ulegaliśmy ze względu na popierające Izrael Stany Zjednoczone, mające za prezydentury Trumpa roztaczać parasol ochronny nad naszym regionem, a zwłaszcza nad inicjatywą Trójmorza. Po objęciu władzy przez ekipę tandemu Joe Biden – Kamala Harris i wycofaniu się USA z czynnej roli w Europie Środkowo-Wschodniej, przypieczętowanej zgodą na Nord Stream2 i scedowaniem regionalnego przywództwa na Niemcy, ten amerykański aspekt stosunków polsko-izraelskich (i szerzej, polsko-żydowskich) stracił na znaczeniu. Administracja Bidena ma do Izraela nieporównanie chłodniejsze podejście, czego wyrazem był kubeł zimnej wody w postaci odmowy Waszyngtonu na wydanie wspólnego oświadczenia w sprawie nowelizacji KPA, o co zabiegał Lapid.

W efekcie okazało się, że Lapid, obniżając rangę polsko-izraelskich relacji, oddał nam wielką przysługę. Polski rząd, niezależnie od politycznej opcji, nigdy by się sam z siebie na podobny krok nie zdobył – można więc powiedzieć, że przez swe zacietrzewienie Yair Lapid zrobił to za nas. Teraz to on ma problem, a nie my – i w przypadku gdyby Izrael zaczął wykazywać chęć odmrożenia stosunków i przysłania tu ambasadora, możemy spokojnie odpowiedzieć, że nie jesteśmy zainteresowani przywracaniem kontaktów na tym poziomie.

Zarazem powyższe daje nam wolną rękę w załatwieniu kilku innych uwierających nas kwestii. Mamy niepowtarzalną okazję, by zablokować nienawistne wycieczki do Auschwitz, podczas których izraelska młodzież poddawana jest antypolskiemu praniu mózgów. Ponadto, możemy wreszcie wymienić obecnego dyrektora Muzeum Auschwitz Piotra Cywińskiego, który niejednokrotnie dowiódł, że dba przede wszystkim o to, by przypodobać się środowiskom żydowskim. Przy odrobinie odwagi można by wreszcie skończyć z finansowaniem z publicznych funduszy takich antypolskich jaczejek jak muzeum Polin czy Żydowski Instytut Historyczny. No i przede wszystkim – wznowić ekshumację w Jedwabnem. Wystarczy się nie bać.

II. Stany Zjednoczone

Pisałem już o tym w poprzednich artykułach, więc tutaj tylko krótkie resume. Po pierwsze, USA zdradziły nasz region, w tym swojego głównego sojusznika na wschodniej flance NATO, jakim jest Polska. Jednocześnie, pozbywając się odpowiedzialności, pragną zachować dawne wpływy polityczne i gospodarcze, włącznie z uprzywilejowanym statusem amerykańskiego biznesu, czego symbolem są repninowskie zapędy tymczasowego następcy pamiętnej Georgette Mosbacher, czyli Bixa „Ajlawiu”. W tej chwili jesteśmy w Waszyngtonie na cenzurowanym z kilku powodów – obecna, wściekle lewacka ekipa nie może nam wybaczyć ścisłego sojuszu ze znienawidzonym przez nią Donaldem Trumpem, na co nakładają się różnice ideologiczne. Polski rząd jest obecnie postrzegany w Białym Domu tak samo, jak w Berlinie i Brukseli – i nie ma się co łudzić, że to się zmieni. My z kolei zainwestowaliśmy całą naszą długofalową politykę bezpieczeństwa w „strategiczny sojusz” z hegemonem zza Atlantyku. W imię wizji budowania naszej podmiotowej pozycji w ramach inicjatywy Trójmorza pod amerykańskimi skrzydłami, tudzież dwustronnego sojuszu militarnego i energetycznego, gotowi byliśmy godzić się dosłownie na wszystko i znosić upokorzenia. Teraz zostaliśmy z tego snu bezceremonialnie wybudzeni, a rejterada Stanów Zjednoczonych z Afganistanu stanowi ponure memento, czym mogą się skończyć „bezalternatywne” sojusze.

Zarazem jednak USA są w tej chwili słabe jak nigdy wcześniej, co spowodowane jest również bodaj największą wewnętrzną polaryzacją od czasów wojny secesyjnej. To daje nam szansę na przynajmniej częściowe wywikłanie się z dotychczasowej, niemal wasalnej (by nie rzec – kolonialnej) zależności. Dlatego też, jak wspominałem niedawno, konflikt na tle „lexTVN” stanowi sprawdzian, czy jesteśmy w stanie we własnym kraju

prowadzić suwerenną politykę wbrew pokrzykiwaniom i groźbom różnych „Repninów”. Mamy chociażby okazję, by zmusić amerykańskie koncerny do płacenia tu podatków i ukrócić samowolę Big Techu, a także by zdywersyfikować politykę zagraniczną, np. nawiązując bardziej ożywione relacje gospodarcze z Chinami (od czego w dłuższej perspektywie i tak nie uciekniemy). Trzeba postępować rozważnie i ostrożnie – ale jeśli wykorzystamy wynikającą z obecnego kryzysu szansę, to po ewentualnej zmianie warty w Białym Domu i kolejnym zwrocie koniunktury będziemy mogli przystąpić do rozmów z Waszyngtonem z zupełnie innych pozycji.

III. Unia Europejska i Niemcy

Tu chyba sytuacja jest jasna: brukselski establishment z błogosławieństwem Berlina dąży do przekształcenia UE w federację, poddaną na dodatek ideologicznemu, skrajnie lewicowemu dyktatowi. W tej federacji przewidziano dla nas rolę eksploatowanych peryferii, zaś ogłoszony przez Fransa Timmermansa Zielony Ład i pakiet klimatycznych reform zawartych w „Fit for 55″ stanowi dla nas egzystencjalne zagrożenie, skazując potencjalnie na nędzę i wegetację w „zielonym komunizmie”. Tu nie ma co się bawić i należy otwarcie położyć na stole opcję Polexitu, a doraźnie zagrozić, np. wstrzymaniem składki członkowskiej, gdyby UE nie odstąpiła od dotychczasowego sekowania nas pod byle pozorem i gróźb odcięcia Polski od eurofunduszy (nawiasem – Krajowy Plan Odbudowy wciąż nie został zatwierdzony). Zapewnianie, że „musimy się z Unią dogadać”, bo nie mamy innej „alternatywy”, to polityka samobójcza, której efektem będzie jedynie dalsze przykręcanie nam śruby. Na szczęście z pomocą pośpieszył nam Łukaszenka, wywołując kryzys migracyjny. Warto zagrać tą kartą, szantażując Berlin i Brukselę groźbą przepuszczenia nielegalnych imigrantów. Czas rozmów i wyjaśnień się skończył – Bruksela jasno zadeklarowała się jako nasz wróg i musimy stosownie do tego postępować, bo stawką jest tu nasza suwerenność i dalszy rozwój gospodarczy.

Na zakończenie – należy odrzucić prymitywny manicheizm, głoszący, że jeśli nie Unia lub Waszyngton, to Moskwa i „druga Białoruś”, bo takim podejściem sami krępujemy sobie ręce. Niestety, na naszej scenie politycznej mamy wszelkie możliwe stronnictwa obce – moskiewskie (dziś w defensywie), brukselsko- -berlińskie (stanowiące trzon opozycji) i waszyngtońskie (sprawujące władzę). Brakuje tylko jednego: stronnictwa polskiego – a takiego właśnie trzeba, by móc wykorzystać rysujące się przed nami szanse.

Opracował: Cwi Mikulicki – Hajfa, Izrael