Dzisiaj w Niemczech mieszka 50 razy więcej muzułmanów niż Żydów. Spowodowana intencjonalną polityką kolejnych niemieckich rządów, faworyzujących niekontrolowaną muzułmańską migrację, postępująca is-lamizacja Niemiec owocuje dramatycznym wzrostem antysemityzmu.
Stanislas Balcerac
– Noc kryształowa (Kristallnacht) była zainicjowanym przez władze państwowe pogromem Żydów w nazistowskich Niemczech przeprowadzonym w nocy z 9 na 10 listopada 1938 r. Ulice niemieckich miast zostały zasypane odłamkami szkła i kryształów ze zniszczonych żydowskich mieszkań i sklepów, stąd nazwa pogromu. Noc kryształowa miała być odwetem za zastrzelenie przez młodego Żyda z Polski Herszela Grynszpana sekretarza ambasady Niemiec w Paryżu Ernsta vom Ratha. Niemcy najpierw wymordowali Żydów u siebie (i w całej Europie), a teraz są głównym motorem przyciągającym do Europy ich wrogów – muzułmanów. Nikt nie jest prorokiem w swoim kraju, w listopadzie 2017 r. urodzony w Hamburgu w 1933 r. niemiecki projektant mody Karl Lagerfeld nazwał uchodźców w Niemczech „najgorszymi wrogami” Żydów, wywołując, jak poinformowała niemiecka prasa, „oburzenie”. W programie francuskiej telewizji Lagerfeld oskarżył kanclerz Niemiec Angelę Merkel o wpuszczenie do kraju zbyt wielu muzułmanów. Podczas swojego występu Lagerfeld zapowiedział, że powie„coś strasznego”: „Nawet jeśli są między nimi dziesięciolecia, nie można zabić milionów Żydów, a następnie sprowadzić miliony ich najgorszych wrogów”. 84-letni wtedy dyrektor mody francuskiej marki Chanel podkreślił, że Merkel „tak naprawdę nie musi” przyjmować jeszcze większej liczby migrantów.
Niemieccy politycy Lagerfelda nie posłuchali. Dzisiaj w Niemczech żyje ponad 5 milionów muzułmanów. Wystarczy to porównać do liczby 90 tys. Żydów, którzy należą do żydowskich wspólnot w Niemczech. Ich liczba w zasadzie nie zmieniła się od 20 lat, a nawet trochę zmalała.
Niemcy zaczęli przyjmować muzułmańskich migrantów już w latach 70., najpierw tych zarobkowych, Turków, z których większość wspiera dzisiaj autokratę Erdogana, który właśnie zerwał kontakty z premierem Izraela Netanyahu i wezwał do siebie ambasadora Turcji w Izraelu. W latach 80. Niemcy ściągnęli arabskie klany z Libanu, które stały się z czasem dobrze prosperującymi klanami przestępczymi. Następną falę muzułmańskiej migracji wywołała Merkel, zapraszając do Niemiec 1,5 miliona nielegalnych muzułmańskich migrantów. W takim kontekście nie dziwi niestety to, że od kilku tygodni po niemieckich ulicach maszerują islamiści.
W zeszły piątek wieczorem kilka tysięcy osób wzięło udział w dużej demonstracji na ulicach Essen, podczas której nie tylko wywieszono liczne islamistyczne transparenty, ale także wezwano do ustanowienia kalifatu na niemieckiej ziemi. Według policji propalestyński temat wiecu był tylko pozorem, celem było raczej zorganizowanie wydarzenia religijnego. Na demonstracji pojawiły się transparenty o treści is-lamistycznej i w języku arabskim, w tym wspomniane wezwanie do ustanowienia kalifatu. Były one w kolorze czarnym lub białym i przedstawiały szahadę, islamskie wyznanie wiary. Jest to również symbol używany na flagach przez terrorystów z IS, Al-Ka-idy i talibów. Uczestnicy pokazali również podniesiony palec wskazujący, który jest uważany za gest radykalnych islamistów. Według dziennika „Bild” wśród uczestników demonstracji były znane twarze z partii Hizb ut-Tahrir, która ma zakaz działalności w Niemczech od 2003 r.
„W 2003 r. ówczesny minister spraw wewnętrznych Otto Schily zdelegalizował islamistyczną grupę Hizb ut-Tahrir, która wzywa do zniszczenia Izraela. Jednak jej następca i organizacje przykrywkowe, takie jak Muslim lnteraktiv, nadal wlewają swoją antysemicką truciznę” – napisał 3 listopada komentator dziennika „Die Welt” PhilippWoldin.
Po długich ociąganiach kilka dni temu rząd Scholza zdelegalizował Harnaś. Philipp Woldin tak skomentował sprawę: „Harnaś i Samidoun zostały w końcu zdelegalizowane. Tym bardziej niezrozumiałe jest, że minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser waha się, jeśli chodzi o inne organizacje ekstremistyczne. Na przykład w przypadku Islamskiego Centrum w Hamburgu istnieje wiele dowodów na irańską kontrolę. Mimo to nic się nie dzieje. Oczywiście słuszne jest, nawet jeśli jest to absolutnie spóźnione, że minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser zakazała teraz działalności Hamasu i propalestyńskiej sieci Samidoun. Grupy te, których zwolennicy radośnie rozdawali słodycze na berlińskiej Sonne-nallee kilka godzin po masakrze z 7 października, powinny być nadal zwalczane wszelkimi dostępnymi środkami w ramach rządów prawa. Niestety, przeszłość pokazuje, że delegalizacja organizacji ekstremistycznych nie powoduje ich, zniknięcia. Zakaz nie zlikwiduje oczywiście nienawiści do Żydów na niemieckich ulicach. Dlatego tym bardziej niezrozumiałe jest, że minister spraw wewnętrznych Faeser nie podejmuje konsekwentnych działań i nie zakazuje działalności organizacjom takim jak ekstremistyczne Islamskie Centrum Hamburga (IZH). Stowarzyszenie działające w prestiżowym Błękitnym Meczecie w Hamburgu jest jednym z centralnych ośrodków propagandowych irańskiego reżimu mułłów w Europie; nienawiść do Izraela jest tu częścią ideologii państwowej. Kontrola tego ośrodka przez Iran, patrona i głównego zwolennika organizacji terrorystycznych Harnaś i Islamski Dżihad, została wielokrotnie udowodniona. Sąd potwierdził, że od tego lata stowarzyszenie to może już być nazywane jako «ekstremistyczne» w sądzie. Politycy mieliby wszystkie argumenty po swojej stronie – jak dotąd nic się nie wydarzyło. Lista wykroczeń funkcjonariuszy i kadr z otoczenia stowarzyszenia jest niemal legendarna – od wieloletnich wizyt na antyizraelskim święcie Al-Quds w Berlinie, przez ceremonie żałobne w meczecie po irańskim generale i sponsorze terroru Qassemie Soleimanim, po bliskie powiązania z radykalnym islamskim Hezbollahem i jego organizacjami przykrywkowymi. W zeszłym roku z Hamburga wydalono zastępcę dyrektora centrum za wspieranie szyickich organizacji ekstremistycznych i terrorystycznych”.
Badaczka islamu i islamizmu Susanne Schróter, szefowa Frankfurckiego Centrum Badań nad Globalnym Islamem, obawia się wzrostu liczby aktów przemocy w Niemczech ze strony lewicowych i islamistycznych przeciwników Izraela. Oprócz niebezpieczeństwa gwałtownych starć ulicznych podczas antyizraelskich demonstracji Schróter widzi także zagrożenie terrorystyczne.
„W antyizraelskim i antysemickim środowisku jest przestrzeń na taki odzew. Tam już są radykalni i brutalni islamiści, którzy teraz mogą poczuć się ośmieleni, by uderzyć ponownie” – powiedziała katolickiemu tygodnikowi „Die Tagespost”
Schróter zauważa, że radykalni islamiści nie tylko uważają, że zabijanie Żydów jest uzasadnione, ale też postrzega ją jako wrogów również chrześcijan, liberalnych muzułmanów i cały Zachód:„Dlatego stan bezpieczeństwa w Niemczech się pogorszy”
Niektórzy niemieccy politycy też widzą zagrożenie. 21 października lider partii CDU Friedrich Merz powiedział w wywiadzie dla szwajcarskiego dziennika „Neue Zurcher Zeitung”:
„Niemcy nie mogą przyjmować więcej uchodźców. Mamy w kraju już wystarczająco dużo młodych antysemitów”
Wiceprzewodniczący CDU Jens Spahn zagrzmiał zaś w niemieckich mediach:
„Nie można dłużej akceptować sytuacji, w której większość meczetów jest finansowana z zagranicy, a imamowie są tureckimi pracownikami państwowymi. Potrzebujemy niemieckich społeczności meczetowych, a-nie tureckich (…) jeśli nie uda nam się nakłonić dzieci i młodzieży do zaakceptowania naszych zachodnich, oświeconych wartości, to nie chcę wiedzieć, jak ten kraj będzie wyglądał za dziesięć czy dwadzieścia lat”.
30 października głos zabrał minister sprawiedliwości landu Bawarii Georg Eisenreich z partii CSU:
„W polityce migracyjnej naszego kraju popełniono i nadal popełnia się poważne błędy. Od 2015 r. pojawiło się wystarczająco dużo głosów z centrum społeczeństwa ostrzegających, że bez skutecznej kontroli i ograniczenia imigracji nasz kraj stanie w obliczu poważnych problemów. Obecny rząd federalny jeszcze pogorszył sytuację. Konsekwencje tej błędnej polityki są teraz aż nadto widoczne. Oprócz antysemityzmu, który zawsze istniał w niektórych częściach naszego społeczeństwa i który nasilił się w ostatnich latach, obecnie mamy do czynienia z antysemityzmem importowanym. Muszę to podkreślić: Oprócz niebezpiecznego antysemityzmu ze strony prawicy, istnieje również antysemityzm ze strony lewicy, który przez wielu był zbyt długo bagatelizowany”.
Nawet lewicowi politycy zaczynają drapać się po głowie. Na początku listopada minister gospodarki i wicekanclerz Niemiec Robert Habeck z partii Zielonych spowodował spore poruszenie swoim orędziem w mediach społecznościowych, w którym ostrzegł przed rosnącym antysemityzmem w kraju: wśród islamistów, prawicowych ekstremistów, ale także – jak to ujął – „w części politycznej lewicy”
Jak żyją teraz Żydzi w Niemczech, opisał 29 października niemiecki tygodnik„Focus”:
„Od czasu podpalenia synagogi w Berlinie i gwałtownych propalestyńskich protestów społeczność żydowska żyje w coraz większym strachu. Beztroska codziennego życia jest przeszłością. Rabin Roberts żąda od polityków znacznie większej ochrony policyjnej (…) Tydzień po podpaleniu synagogi w centrum Berlina codzienne życie żydowskie toczy się dalej. Ale z jedną istotną, niewidoczną różnicą: wielu z 450 członków kongregacji teraz się boi. Społeczność żydowska żyje w coraz większym strachu (…)
– Od czasu podpalenia wszyscy wiedzą, gdzie jest nasza synagoga. Jesteśmy miękkim celem dla islamskiej nienawiści – mówi rabin Roberts:
- -Natychmiast po ataku wielu rodziców zdecydowało się nie wysyłać swoichdzieci do gminnego przedszkola lub szkoły ze względu na ostrożność (…)
- -Przed atakiem dzieci podróżowały do nas same metrem, teraz towarzysząim zmartwieni rodzice, którzy w rezultacie spóźniają się do pracy.
– We wczesnych godzinach rannych 18 października dwie osoby rzuciły dwa koktajle Mołotowa w kierunku synagogi Kahal Adass Yisroel. Jedno z urządzeń zapalających zostało ugaszone przez jednego z dwóch strażników policyjnych na chodniku przed synagogą, drugie nie zapaliło się. Nie doszło do uszkodzenia mienia ani obrażeń ciała. Osiem dni później tylko metalowa krata przy wejściu i radiowóz zaparkowany na poboczu bezpośrednio przed synagogą świadczą o próbie ataku. Całodobowa ochrona policyjna została wprowadzona przed synagogą na długo przed krwawym atakiem Hamasu, w wyniku którego zginęło ponad 1 400 osób, a w Berlinie wybuchły zamieszki. Kilka kwiatów i zniczy z własnoręcznie namalowanymi napisami wskazuje, że prawie 85 lat po nocy kryształowej w Berlinie znów mogła spłonąć synagoga”
Niemiecka historia niestety kołem się toczy. Mieszkający w Niemczech Żydzi powinn. wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Podpis: Avi Gotlieb Hajfa Izrael