Mój syn ma dziewiętnaście lat,
W tym wieku (gdzie te czasy?!)
To się dopiero wchodzi w świat
I czerpie jego krasy.
Lecz, żeby kto powiedział mi,
Gdy był w dziesiątej wiośnie,
Z takiego ojca, z zacnej krwi! –
Że taki syn wyrośnie!…
Wtedybym chyba gościa w pysk:
Niech szczeka pode drzwiami!
A jaki dziś mam z syna zysk,
Że splendor rodu plami?!
Łudziłem się przez szereg lat,
Gdym na naukę łożył,
Że synek pójdzie w ojca ślad,
Zapisze się do Loży.
Tak! Spróbuj dać mu tajny znak
Jak człowiek do człowieka,
To cię w Dwóch Groszach, niech go szlag!
Jak rudy pies obszczeka.
Mówię mu: „Synu, entre-nous,
Nie wstyd ci w takiej szmacie?”
On w krzyk: „Sam Dmowski pisał tu,
Zresztą, co wy się znacie?!”
Reformę rolną w dyskurs wsadź,
Ot tak, między innemi,
To zaraz woła: – Wszyscy wstać!
I grzmi: „Nie rzucim ziemi!”
A za „Brygadę” gotów tłuc!
Nie mów o Belwederze,
Bo ci odpowie: „Co za wódz,
Co wszystkich ma w derjerze?”
Chcąc ojca zgniewać coute-que-coute,
Pyta zjadliwym sykiem:
„Ile ci płaci Wielki Wschód
Za to, żeś piłsudczykiem?”
Gotów jest nawet pobić mnie,
Gdy nazwę starym gratem
Kogoś z hetmanów OWP,
Ale nie koniec na tern!
Aż ciężko mówić! Szkoda słów:
Żarliwy jest jak jędza
I z namaszczeniem słucha mów
Nowakowskiego xiędza.
Michałka to mi nie da tknąć
I z pyskiem do mnie zaraz:
„Jak chcesz, tak sobie krajem rządź,
Lecz od ołtarzy – wara!”
Ach, straszny z mego syna kiep,
Wszystkiego mu za mało:
Czapeczką śmieszną zdobi łeb,
Nosi się z grubą pałą.
Jak go „do głębi dotknie” co
Na nic tu profesores, –
Rozbija teatr Qui-pro-quo
I – vivant boni mores!
Pójdzie na Gęsią Żydów bić,
Lub protest gdzie założy,
A ty się potem, ojcze, wstydź
Przed kolegami z Loży!
Pouczam syna raz po raz:
„Zastanów się człowieku,
Na praworządność przyjdzie czas,
Gdy będziesz w moim wieku.
Endekiem chcesz być wchodząc w świat?
Już dziś cię ludzie winią,
To za dwadzieścia parę lat
Czem będziesz? – Starą świnią.
Słuchaj, obrazie wszystkich cnót,
Nie na tom ciebie spłodził,
Byś mi o ideałach plótł,
Byś mi się tak wyrodził!”
I miej tu dzieci! Pal je czart!
A przy tem zapominam
Zaznaczyć, że to wszystko żart, –
Ja wcale nie mam syna.
Ho! Gdyby syn mój taki był
I z takim we łbie ćwiekiem,
Dopierobym go w skórę bił
Za to, że jest endekiem!
Jerzy PACZKOWSKI Wolnomularz
(„Cyrulik Warszawski” nr 49 z 1 XII 1928)
Opracował: Brat Bruno – Monaco