Menu Zamknij

Lejb Najdus

Wiersze Do kogoś

Ty, co mnie czynisz grzesznym

za moich słów urodę,

oskarżasz mnie, że w pieśni

rozmijam się z narodem,

Ze Żydów nie nasycą

te stówa, ta melodia,

że lśni w nich tajemnica

dalekich blasków Zodiak…

Wiedz o tym, że mną włada

odwieczny cud przyrody,

olśniewa mnie Hellada,

jej czas wieczyście młody.

I nieraz Orientowi

hołd składam, ślę zachwyty,

czczę laur Peryklesowy,

urodę Afrodyty.

Ty, co mnie czynisz grzesznym,

wiedz, kocham braci moich.

Lecz ciężko bywa, wierz mi,

z bezruchem się oswoić.

Bo żyć nam źle i ciasno

wśród westchnień wiecznych cierpień.

I po to złotą jasność

z całego świata czerpię.

I deszczyk i słońce

I deszczyk, i słońce! I deszczyk, i słońce!

I śmieją się złotych kropelek tysiące!

I nas nie ominą i nas znajdą też!

To dobrze, że złotem obsypie nas deszcz!

I deszczyk, i słońce! I deszczyk, i słońce!

Radują się trawy zroszone na łące

i kwiat się rozwija, i złoci się piach,

jak uśmiech, co prędko zapomniał o łzach.

I deszczyk, i słońce! I deszczyk, i słońce!

Lśnią nurty rzeczułki błękitem płynące.

W jej wodę z wysoka złocisty deszcz spadł,

by na niej kręgami zatoczyć swój ślad.

I deszczyk, i słońce! I deszczyk, i słońce!

Ostatnie kropelki tuż-tuż przed swym końcem

padają, a w niebie tęczowy lśni most,

na którym spotkamy szczęśliwy nasz los!

Nie zawsze

Nie zawsze się radujesz ciszą

wśród marzeń, które spokój chronią,

ni snami, które się kołyszą

w rozkwitłym sadzie pod jabłonią.

Bywa, że czas odwraca kartę,

sny — w bój, a kwiaty — w broń przemienia,

gdy serce ludu jest rozdarte

i krwawą rosą broczy ziemia.

Bywają dni, które zuchwale

w bój idąc, wieszczą nam odmianę!

I nowe otwierają dale,

i niewolnika czynią panem!

Lecz biada tym, co snów na oręż

nie zmienią, czasu nie dogonią,

i prześnią wielkiej burzy porę

w rozkwitłym sadzie pod jabłonią!…

Twoje oczy

Smutek twego narodu przenika twe oczy,

a im więcej w nich bólu, tym w nich blasku więcej.

Lecz bywa, że w spojrzeniu twoim zatrzepocze

pradawna duma królów, co się sroży w męce…

Lecz nigdy twoich marzeń w cieniu rzęs nie mroczy

czarne słońce pokus w zadumie dziewczęcej:

bo tę cichą dostojność szlachetność dziewiczą

twoje oczy jak schedę zamierzchłą dziedziczą…

I nieraz w oczach twoich jasna łza zaświta,

najpiękniejsza i czysta — i widzę przez mgnienie,

jak świeci gwiazda Wschodu w smutnej łzie ukryta.

I zda się, że dostrzegam, jak przez marzeń cienie

z Holofernesa głową nadchodzi Judita

i poprzez noc daleką niesie wyzwolenie.

Wówczas czytam w twoich oczach, w blasku ich i dumie:

„Ja jestem dziecię Wschodu — jeszcze miecz podźwignąć umiem”…

Tłumaczył Jerzy Ficowski