Wraz z coraz większym rozwojem faszyzmu w Europie zwiększała się fala represji przeciwko Żydom. Zwłaszcza w listopadzie 1938 roku, pod mianem “nocy kryształowej” w Niemczech. Pretekstem do tych represji było zamordowanie pracownika niemieckiego konsulatu w Paryżu, niejakiego von Ratha, przez 17-letniego Żyda, Herszela Grynszpana, w odwecie za deportowanie jego rodziny z Hanoweru do Polski. Ale to był tylko pretekst, bo Niemcy już dawno zaplanowali pozbyć się Żydów, najpierw z terytorium Niemiec, a potem i z innych krajów Europy – w miarę ich zajmowania, pokojowo lub zbrojnie.
Oczywiście najpierw Żydów okradano, a potem wyganiano z Niemiec. W następnych latach zaczęło się mordowanie Żydów na masową skalę w gettach i w niemieckich obozach śmierci, założonych w tym celu głównie na terenie Polski, aby Niemcy w Niemczech mieli czystsze sumienie.
Za zamordowanie von Ratha oprócz wspomnianych represji spotkała Żydów niemieckich kara finansowa – każdy z nich miał oddać 20 % posiadanego majątku. Ogółem suma kary miała wynieść 1 miliard marek. W niespełna 10 miesięcy później, 16 sierpnia 1939 roku, popularny w Polsce dziennik “CZAS” ubolewał, nad tym, że wieczorem mija nakazany termin, a Żydzi wpłacili ponoć dopiero połowę należności. Oczywiście nie było to martwienie się o los niemieckich Żydów, ale raczej o to, że nie spełnili nakazu władzy i zowu sprawiają kłopoty w Europie.
Od tej pory Żydzi już zrozumieli, że są w tragicznej sytuacji. Jednocześnie poszczególne kraje, uważane dotąd przez Żydów za bezpieczne dla nich, zaczęły zamykać swoje granice dla żydowskich imigrantów. Władze niemieckie oceniły, że na 510.000 Żydów niemieckich, musi wyemigrować 412.000 w ciągu 4 lat, reszta jest na to za stara, albo chora… Przedstawiciele Anglii i USA uznali jednak że nie da się tego tak szybko dokonać. Uzgodniono aby koszty emigracyjne były finansowane z majątku Żydów niemieckich i miało to wynieść ogółem 40 milionów funtów szterlingów. Z tego planu można było wnioskować, że Niemcy nie zamierzają żadnej wojny tylko chcą się pozbyć żydowskiej mniejszości. Tak naprawdę to niemieccy Żydzi byli w dużej części bardzo już zasymilowani i patriotycznie nastawieni do swojej niemieckiej ojczyzny, gdzie stanowili zaledwie poniżej 0,8 % ogółu ludności (w 1933 roku), więc nie mogli być żadnym problemem dla kraju. Jednak znowu chodziło o propagandowe wskazanie wroga Niemiec i o przejęcie majątku Żydów. Najpierw mieli wyjeżdżać z Niemiec tzw. Żydzi – pionierzy, którzy po urządzeniu się w nowym miejscu pobytu, mieli tam zacząć zarabiać na sprowadzenie z Niemiec swojej rodziny. W projektowaniu różnych form i kierunków emigracji żydowskiej bardzo aktywnie uczestniczył Adolf Eichman, jednak gdy po kilku latach (już w czasie wojny) okazało się, że niewiele wyszło z tej działalności, to kierował następne transporty Żydów już nie na emigrację, ale do obozów śmierci – zgodnie z ustaleniami narady w Wannsee.
Do 5 sierpnia 1939 roku wyjechało z Niemiec w różne strony świata, 150.000 Żydów. Zachodnim politykom wydawało się, że uda się pokojowo rozwiązać w Europie tzw. “Problem żydowski” w ciągu kilku kolejnych lat. Tak naprawdę to jednak Żydzi nie mieli już dokąd pojechać, ani kiedy bo we wrześniu wybuchła wojna. Już w poprzednich miesiącach różne kraje odmówiły Żydom prawa wstępu na swoje terytorium.
Poniżej kilka przykładów chronologicznie obrazujących pogarszanie się sytuacji Żydów:
- 3 I 1939 – Holandia mówi stop żydowskim uchodźcom z Niemiec.
- 6 I 1939 – Włochy, z Triestu odpływa grupa 100 Żydów emigrujących do Argentyny.
- 31 I 1939 – Węgry, społeczeństwo protestuje przeciw złagodzeniu ustaw antyżydowskich.
- 2 II 1939 – Praga, ogłoszenie dekretów antyżydowskich w Czechosłowacji. Żydom nie wolno korzystać z publicznych kąpielisk. Żydzi-lekarze muszą mieć na drzwiach tabliczkę: Lekarz żydowski.
- 9 II 1939 – Rumunia, Żydzi obradują nad koniecznością opuszczenia Europy.
- 12 II 1939 – fiasko utworzenia żydowskiej siedziby narodowej w Palestynie. Żydzi nie godzą się na plan angielskiego premiera Chamberlaina, aby w Palestynie Żydzi nie mogli być większością.
- 16 II 1939 – Australia, władze nie zgadzają się na utworzenie żydowskiego osadnictwa.
- 18 II 1939 – Londyn, pojawił się arabski pomysł na osiedlenie części Żydów na egipskim półwyspie Synaj. Może nawet szkoda, że nie zrealizowano tego projektu, bo to duży obszar i otoczony z trzech stron wodą, więc łatwiejszy do obrony. Dałoby to też kontrolę nad Kanałem Sueskim.
- 20 II 1939 – 16.000 Żydów polskich wyrzuconych z Niemiec usiłuje przejść do Polski.
- 27 II 1939 – ograniczenie emigracji żydowskiej do Palestyny, która ma według Brytyjczyków mieć większość arabską. Nowy plan Chamberlaina, znowu niekorzystny dla Żydów, którym odmawia się prawa zejścia ze statków na ląd w Palestynie.
Były też pomysły na osiedlanie Żydów na Madagaskarze, albo w centralnej Afryce nad jeziorem Czad. Oczywiście byliby tam zdani wyłącznie na siebie. Z dala od wszelkiej cywilizacji i pomocy musieliby budować nowe życie od zera, ginąc od chorób tropikalnych i z braku zaopatrzenia. Natomiast w Polsce antysemityzm rozwijał się równolegle do wzrostu wielkiej fali polskiego patriotyzmu Żydów, którzy nie szczędzili ofiar na dozbrojenie armii polskiej, brali udział w szkoleniach obronnych i w kopaniu rowów przeciwlotniczych w miastach. Natomiast fanatyczni katolicy nawet nie chcieli tego zauważyć i pragnęli Żydów odesłać na jakiś inny kontynent, ale broń Boże, nie do Ziemi Świętej, aby nie zanieczyszczali jej swoją obecnością, bo po niej przecież chodził Jezus.
Żydzi doprowadzeni do rozpaczy postanowili chociaż ratować swoje dzieci. Zwrócili się, więc do rządu angielskiego z prośbą o przyjęcie żydowskich dzieci z miast niemieckich, gdzie groziło im śmiertelne niebezpieczeństwo, jeśli nie wyjadą. Bezduszni Anglicy zrobili Żydom wielką łaskę zgadzając się przyjąć do Anglii grupę w liczbie blisko 10.000 dzieci.
Była to bardzo niewielka liczba i ówczesna prasa nawet za bardzo nie zauważyła tej akcji, choć dziwne, bo nieraz rozpisywała się o dużo mniejszych wydarzeniach. Być może sami Żydzi nie nagłaśniali tej sprawy bo musieli mieć przecież wielki problem z selekcją dzieci przeznaczonych do wyratowania. Plan ratowania dzieci żydowskich z Europy obejmował w rzeczywistości kilka krajów: Niemcy, Austrię, Czechosłowację i Polskę. Te ratunkowe wyjazdy dzieci nazwano z niemieckiego “KinderTransporty”.
Skrupulatni niemieccy urzędnicy przygotowali żydowskim dzieciom konieczne dokumenty. Jak poniżej widzimy dokładnie ostemplowane swastykami i oznaczone dużą literą “J”, aby nikt nie miał wątpliwości, że to Jude – trzy lata później, w Reichu, mojemu dziadkowi też taką literę dali, gdy się zorientowali, co on za jeden…
Jak widzimy na dokumencie po lewej stronie, ta dziewczynka w ostatniej chwili wyjechała z Niemiec, co uratowało jej życie. |
Pierwszy Kindetransport przybył do angielskiego miasta Harwich 2 grudnia 1938 roku, ratując 196 dzieci żydowskich z Berlina. Zostały one osierocone przez nazistów w okrucieństwach niemieckich “nocy kryształowej” 9 listopada. Widzimy je na poniższym zdjęciu, przed wejściem na statek, na pokładzie statku i potem schodzące z pokładu już w Anglii. Wiele transportów z dużych miast (Berlin, Wiedeń, Praga) docierało pociągiem przez Niemcy również do Belgii Holandii (z mniejszych miast innymi środkami transportu), a dalej na statkach do Anglii.
Kindertransport z Berlina do Harwich, 2 grudnia 1938 r. (Foto, to i kolejne, w zbiorach Muzeum Pamięci Holokaustu w USA) | |
Tak organizatorzy Kindertransportów jak i opiekunowie dzieci oraz załogi statków dbali o to, by ta ratunkowa emigracja była dla dzieci jak najmniej negatywnym przeżyciem. Widzimy, więc uśmiechnięte twarze i beztroski nastrój jak na szkolnej wycieczce. | |
Dziewczęta z Kindertransportów, po przybyciu do Anglii szybko się zaaklimatyzowały – jesień 1939 r. Te przybyły z Hamburga, w czerwcu 1939 roku. Akcję ratunkową zorganizowali nauczyciele szkoły Talmud Tora w Hamburgu, w okresie 1938-39. W kilku transportach wysłano łącznie ponad 1.000 dzieci polskich Żydów, głównie osieroconych. |
18 VIII 1939 polska prasa ujawniła informację, że Niemcy planują usunąć z obszaru Wolnego Miasta Gdańsk nawet 50.000 jego mieszkańców. Chodziło im o gdańskich Niemców, tych którzy się tam dobrze czuli, żyjąc pod międzynarodowym nadzorem Gdańska. Byli to ludzie niewygodni i wręcz niepewni dla hitlerowców. Mieszkali w Gdańsku wspólnie z mniejszością polską i żydowską, co wcale im nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie – nie chcieli połączenia W. M. Gdańsk z Niemcami Hitlera. Jednak dygnitarze w Berlinie zadecydowali, że po zajęciu terytorium W. M. Gdańsk wyłapię sie tych “odszczepieńców” i 15.000 wywiezie się w głąb Niemiec, a dla 35.000 “znajdzie się zajęcie” w Prusach Wschodnich.
W kilku kolejnych Kindertransportach Żydom jakimś cudem udało się też wysłać do Londynu 130 dzieci, z bardzo już sfaszyzowanego Wolnego Miasta Gdańsk. Dzięki zasobności niemieckiego BundesArchiv we Freiburgu możemy zaprezentować kolejne zdjęcia, tym razem dzieci z Gdańska i z Pomorza, przybyłych do Londynu w 1939 roku. Najpierw jednak obejrzyjmy poniżej polski statek, na którym płynęły żydowskie dzieci do Anglii.
Polski statek s.s. “Warszawa” (czyli parowiec). U góry rysunek z książki “Księga statków polskich 1918-1945” tom 1, poniżej zdjęcie z okładki miesięcznika “Morze”, nr 1 z 1935 roku.
|
Statek ten zbudowano w roku 1914, w Stoczni Sunderland, jako transportowo-pasażrski, z przeznaczeniem dla żeglugi rosyjskiej. Jednak wybuchła wojna światowa i statek pozostał w Anglii. Pod nazwą “Smoleńsk” pływał w latach 1920-1928 pod brytyjską banderą na trasie Anglia-Gdańsk. W roku 1928 zakupiło go Polsko-Brytyjskie Towarzystwo Okrętowe (PolBryt) z Gdyni i od roku 1929 statek ten jako s.s. “Warszawa” pływał już pod polską banderą, przewożąc emigrantów do Anglii i Francji, a turystów po portach Bałtyku. Podczas wojny był transportowcem wojennym (uzbrojonym w broń plotn.). Przewiózł z Grecji i Jugosławii łącznie 5.418 uchoźdców polskich do bezpiecznych portów, a z Turcji do Palestyny dalszych 3.530. W końcu 1941 roku został storpedowany przez niemiecki U-559, u brzegów Libii.
Po przebudowie w 1935 roku miał nośność 2.254 DWT. Długość całkowita 91,5 m, szerokość pokładu 12,4 m, a zanurzenie 5,6 m. Napędzany był maszyną parową o mocy 1.500 KM i mógł osiągnąć zawrotną prędkość bo 12 węzłów (ok. 22 km/godz). Praktycznie prędkość podróżna to 8-9 węzłów (czyli ok. 15 km/godz), jednak na wzburzonym, zimowym morzu w lutym 1939 roku mógł płynąć do Anglii z prędkością 10-12 km/godz. Na statku było 50 osob załogi i zabierał max. 322 pasażerów (8 w kl. 1, 71 w kl. 2 i 232 w kl. 3, 11 miejsc miał szpitalik). Kapitanem w latach 1938-1939 był Jan Ćwikliński, potem Tadeusz Meissner.
Na poniższym zdjęciu widzimy żydowskie dzieci z Pomorza schodzące na ląd w porcie londyńskim, w lutym 1939 roku. Przybyły tam właśnie na pokładzie opisanego wyżej s.s. “Warszawa”. Miny mają poważniejsze niż widzimy to na innych zdjęciach. Jak widać to nie są małe dzieci i rozumią, że to nie krótka wycieczka zagraniczna w środku zimy. Pozatym jak widać z opisu to nie był duży i wygodny statek, więc podróż też nie była zbyt przyjemna, po sztormowym morzu z lodowatym wiatrem.
Żydowskie dzieci (raczej już młodzież conajmniej maturalna) schodzą po trapie polskiego statku na angielski ląd – luty 1939 roku.
|
A na kolejnym zdjęciu są żydowskie dzieci z Gdańska – tym razem z daleka widać, że to rzeczywiście dzieci. Siedzą ze swoim bagażem na peronie dworca Liverpool Street w Londynie w 1939 roku. Widać, że są radosne i ciekawe nowego dla nich świata.
To zdjęcie niestety ma tylko ogólną datę 1939, a dzieci ubrane różnie, więc to pewnie wiosna. |
Cała akcja ratowania życia żydowskich dzieci w Europie objęła prawie 10.000 dzieci, z tego na Gdańsk przypadło 130 osób. Tylko tyle licząc ogółem i aż tyle, licząc pojedyncze uratowane z wielkim trudem, życia niewinnych istot. Popatrzmy na zdjęcia tych starszych dzieci, czasem już prawie dojrzałych osób i popatrzmy na te młodsze, dla których nagły wyjazd do innego kraju mógł być nawet jak niesamowita, niespodziewana przygoda. Obecnie jesteśmy bogatsi w wiedzę historyczną i zdajemy sobie sprawę z tego co spotkałoby te dzieci, gdyby nie akcja ratunkowa nazwana Kindertransporty. Jeszcze kilka miesięcy, a potem kilka tygodni, dla ostatnich wyjeżdżających to już tylko kilka dni i wszystko by przepadło. Do mieszkań, gdzie trwało normalne, pełne rodzinnej miłości życie, niebawem wpadli by jacyś rozwrzeszczani, uzbrojeni obcy ludzie. Te uśmiechnięte dzieci wygnano by z rodzinami do najbliższego getta. Potem do obozu śmierci, gdzie najpierw rozdzielano rodziny. Następnie marsz do komory gazowej, a stamtąd na wózku do pieca krematorium. Potem już tylko dym do nieba, a popiół na wysypisko za obozem…
Uratowane dzieci mieszkały długo w Anglii, z czasem założyły swoje rodziny, ale spotykały sie w swoim gronie. Należy do nich Frank Meisler, urodzony w Gdańsku, obecnie izraelski rzeźbiarz. Postanowił on upamiętnić los owych wspomnianych tysięcy żydowskich dzieci. Powstały więc pomniki w Berlinie i w Londynie, więc naturalną kolejnością był też Gdańsk. Stąd wyruszył jako dziecko twórca tych pomników i dotarł z innymi do Londynu. Pokazał swoimi rzeźbami tragiczny los dzieci, które w większości już nie ujrzały swoich rodzin. Realistycznie pokazane w pomnikach postacie dziecięce są smutne, nie jak na tych zdjęciach powyżej – choć to właśnie te dzieci z peronu na dworcu w Londynie. Gdyby nie zbrodnie późniejszego Holokaustu to zapewne i na pomnikach dzieci byłyby wesołe, ale niestety trzeba było tymi rzeźbami pokazać nowym pokoleniom całą grozę wydarzeń spowodowanych przez rasizm i antysemityzm w Europie lat trzydziestych XX wieku.
Gdański pomnik “Kindertransportów” został uroczyście odsłonięty w dniu 6 maja 2009 roku, w 70-tą rocznicę ratowania żydowskich dzieci. W uroczystości wziął udział też twórca pomnika, oraz kilka osób przybyłych zzagranicy – uratowanych w Kindertransportach. Dzieci z pomnika w Gdańsku czekają na odjazd, a pomnik w Londynie przedstawia te same postaci, które jakby już wysiadły na stacji docelowej – jest to początek i koniec ich podróży “do życia”. |
Ale, że jesteśmy “tu i teraz”, czyli we współczesnej Polsce, więc pojawiła sie akcja protestu przeciw gdańskiemu pomnikowi Kindertransportów. A to, że za drogi, a to że żydowski, a nie polski, a to, że już za dużo w Polsce pomników ofiar nazizmu…
Niestety nie wybraliśmy sobie miejsca urodzenia, nie mieliśmy wpływu na wydarzenia przed naszym narodzeniem, ani na przebieg granic w Europie. Ale mamy możliwość i obowiązek ostrzegania przed zbrodniarzami oraz działania “L’Chaim”, czyli dla życia, naszego i przyszłych pokoleń. Dla życia w pokoju i tolerancji: wyznaniowej, narodowościowej i rasowej.
Musimy sami pamiętać i kolejnym pokoleniom uświadamiać, że mamy obowiązek pamiętania o milionach okrutnie zamordowanych ludzi w tej części Europy, gdzie żyjemy. Nie wolno nam ulegać złu zapomnienia tej tragedii, bo to byłoby zwycięstwem właśnie zbrodniczego nazizmu i dlatego na tej ziemi musi być dużo pomników ofiar zbrodni wojennych.
Izrael Szejman, 20 IX 2011.