Hebrew Date: 10/27/5784 > Strona główna Aktualności DLACZEGO LEWACY KOCHAŁA ISLAM, MIMO ŻE ISLAM ICH NIENAWIDZI

02

Cze

DLACZEGO LEWACY KOCHAŁA ISLAM, MIMO ŻE ISLAM ICH NIENAWIDZI PDF Drukuj Email
Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 
Wpisany przez Aron Kohn Izrael Hajfa   

Kiedy wojownicy lewicowej sprawiedliwości społecznej natkną się na bojowników Allaha, to ciekawe, co wtedy przeciwstawią pasowi szahida? Pas do pończoch transwestyty?

DLACZEGO LEWACY KOCHAŁA ISLAM, MIMO ŻE ISLAM ICH NIENAWIDZI
Socjaliści zawsze mieli problem ze zrozumieniem siły religii jako takiej. I zawsze starali się „podczepić" ją pod konflikty klasowe. Uważając, że zelotyzm religijny można wyjaśnić jedynie poprzez odniesienie do bazy ekonomicznej. Te lewicowe zabobony zaciemniają obraz rzeczywistych powodów konfliktów.

dr Robert Kościelny
- „Większość lewicowców nie ma trudności z przeciwstawieniem się hinduskim nacjonalistom, gorliwym mnichom buddyjskim i mesjanistycznym syjonistom z ruchu osadniczego. Dlaczego nie zajmą zdecydowanego stanowiska wobec islamistów?" - pyta Michael Walzer w materiale opublikowanym na stronie Dissent, uważanej za lewicową.

Lewacka islamofilia
Walzer to nie tylko publicysta Dissent, ale też współzałożyciel strony i magazynu o takim samym tytule. Jako profesor emeritus pracuje w Instytucie Studiów Zaawansowanych w Princeton. Uczony uważany jest za przedstawiciela komunitaryzmu. Politolog Jacek Bartyzel na stronie Organizacja  Monarchistów Polskich tłumaczy, że „trudno jednoznacznie zaklasyfikować komunitaryzm na ideowo-politycznej osi diady: prawica - lewica. Jest on niekiedy traktowany jako kolejna odmiana konserwatyzmu, co - mimo częstego powoływania się na Burke'a [myśliciel konserwatywny]- jest generalizacją idącą nazbyt daleko" Nie bacząc na problemy związane ze stosownym umieszczeniem komunitaryzmu na osi ideowej, plasując prof. Walzera bliżej lewej strony „diady" nie popełnimy błędu.

Tekst Walzera „Islamizm i lewica" powstał niedługo po zamachu na redakcję tygodnika „Charlie Hebdo" francuskiego pisma epatującego bluźnierstwami raniącymi uczucia religijne chrześcijan, Żydów i mahometan, jak też obrzydliwościami obyczajowymi. 7 stycznia 2015 r. dwaj Francuzi pochodzenia algierskiego, islamiści Said i Cherif Kouachi, wdarli się do redakcji tygodnika, zabijając 12 osób (w tym 9 osób pracujących w redakcji, głównie dziennikarzy i rysowników, oraz 2 policjantów) i raniąc 11 osób. „Charlie Hebdo" to pismo „reprezentujące wszelkie odłamy szeroko rozumianej lewicy" powiedział redaktor naczelny, charakteryzując profil światopoglądowy periodyku.

Według Walzera krytyka, z jaką ze strony lewicy wszelkiej maści (wszak odmian tego nieciekawego nurtu, z którego prędzej czy później wyłoni się jakaś ponura postać totalitaryzmu, jest sporo) spotyka się islamofobia, powoduje, że „nie potrafi ona rozważyć bardzo dobrych powodów, dla których powinna bać się islamistycznych fanatyków - i dlatego ma trudności z wyjaśnieniem, co dzieje się na świecie". Zelotów, którzy pod pozorem obrony swojej religii stali się udręką dla innowierców, jest sporo. Autor wymienia zapalczywych hinduistów w Indiach, mesjańskich syjonistów w Izraelu i szalejących mnichów buddyjskich w Birmie.„Przyznaję jednak, że najbardziej boję się islamskich fanatyków, ponieważ świat islamski w tej chwili (nie wszędzie i nie na zawsze) jest szczególnie rozgorączkowany i wzmożony".

Oczywiście nikt z lewicowych opiniotwórców nie podziela poglądów islamskich bojowników porywających uczennice ze szkół, mordujących niewiernych lub burzących starożytne pomniki cywilizacji innych niż islamska. Takie czyny, o ile są w ogóle zauważane, są rutynowo potępiane. Choć też nie zawsze. Nikolas Kozloff w artykule „A Tale of Boko Haram, Political Coirectness, Feminism and the Left" (Opowieść o Boko Haram, poprawności politycznej, feminizmie i lewicy) w HuffPost udokumentował dziwną niechęć wielu lewicowych pisarzy do obwiniania muzułmańskich fanatyków za porwanie grupy ni-geryjskich dziewcząt.

Widząc drzewa, nie widzą lasu
Punktowanie przez lewicę poszczególnych przestępstw agresywnych ludzi, którzy religię potraktowali jak alibi dla swych złych czynów, nie przeradza się w próbę uogólnienia zjawiska i adekwatnej oceny islamskiego zagrożenia. Co stoi na przeszkodzie takiej analizie i krytyce?, pyta prof. Michael Walzer.

Pierwszą odpowiedzią, jaka nasuwa się takim badaczom jak uczony z Princeton lub Deepy Kumar, autor pracy „Islamofobia a polityka imperium" jest ta mówiąca, że fanatycy muzułmańscy to swoisty lodołamacz dla lewaków. Dzisiejsi islamiści są zagorzałymi przeciwnikami Zachodu, cywilizacji łacińskiej. Dokładnie tak samo jak dzieci i „późne wnuki" Antonio Gramsciego, Lwa Trockiego, Stalina, Herberta Marcuse'a, krótko mówiąc — jak pokolenie rewolty studenckiej 1968 r. i jego progenitura. Zatem „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem"

Z tej nienawiści do Zachodu, cechującej lewicę, wynika drugi powód powstrzymywania się od potępienia zbrodni islamistycznych - wielkie pragnienie postawienia pod pręgierzem zbrodni dokonanej przez Europejczyków. Wielu lewicowych pisarzy twierdzi, że podstawową przyczyną fanatyzmu religijnego nie jest religia, ale zachodni imperializm oraz ucisk i bieda, które zrodził kolonializm. I tak na przykład David Swanson, amerykański bloger i autor, dyrektor wykonawczym World Beyond War, pyta: agresywny w stosunku do innych cywilizacji i wyznań. Swanson mógłby zaproponować podobne wyjaśnienie dla każdego z nich, ale wyjaśnienie to traci wiarygodność w miarę mnożenia się przypadków"

Prof. Walzer uważa, że socjaliści zawsze mieli problem ze zrozumieniem siły religii jako takiej. I zawsze starali się „podczepić" ją pod konflikty klasowe. Uważając, że zelotyzm religijny można wyjaśnić jedynie poprzez odniesienie do bazy ekonomicznej. Te lewicowe zabobony zaciemniają obraz rzeczywistych powodów konfliktów. „Wielu lewicowych komentatorów podkreśla, że przemoc Boko Haram czy ISIS lub innych «bojowników» islamskich jest w mniejszym stopniu motywowana wiarą, a w większym ubóstwem i desperacją".

Pas szahida kontra pas do pończoch
Jednak Michael Walzer ma wątpliwości, bo skoro tak, to dlaczego bieda wpędzająca ludzi w desperację i interesy materialne nie powodują mobilizacji lewicowej, tylko islamistyczną? Dlatego, że „odrodzenie religijne, nie tylko wśród muzułmanów, ale na całym świecie, wśród judaistów i chrześcijan, hinduistów i buddystów, pozyskało zwolenników ze wszystkich klas społecznych, a motywem przewodnim działalności odrodzeniowej wydaje się, co niewiarygodne [w zlaicyzowanym świecie], wiara religijna" Chęć obrony swojego wyznania i rozszerzenia jego wpływów.

Wszystkie te lewicowe reakcje wobec aktywności islamistycznych fanatyków - identyfikacja, wsparcie, współczucie, przeprosiny, tolerancja i unikanie potępienia - wyglądają bardzo dziwnie, jeśli weźmiemy pod uwagę rzeczywistą treść ich ideologii - wymierzoną przeciw wartościom hołubionym przez lewicę, oraz dzięki którym lewica w ogóle mogła zaistnieć, działać, rozwijać się i w końcu sięgać po władzę - punktuje absurdy popierania dżihadystów przez lewicę. Sprzeciw „bojowników Allaha" wobec „Zachodu" powinien wywołać poważne zaniepokojenie na lewicy. Organizacja Boko Haram rozpoczęło działalność od ataku na szkoły w„zachodnim stylu" a inne grupy islamistyczne dokonały podobnych ataków agresji, szczególnie na szkoły dla dziewcząt. Wartości, które fanatycy potępiają jako „zachodnie" to: wolność indywidualna, demokracja, równość płci i pluralizm religijny. Lewaków nawet nie zniechęca to, że islamistów popierają takie imperia jak Rosja i Chiny - kraje, które z praw człowieka i obywatela zrobiły sobie wycieraczkę.

Muzułmanie chcą, aby islamska teokracja obowiązywała wszędzie tam, gdzie mieszkają wyznawcy islamu. I24news informuje, że co najmniej 46 proc, muzułmanów urodzonych za granicą, ale mieszkających obecnie we Francji, chce przyjąć prawo szariatu do systemu prawnego kraju, wynika z sondażu przeprowadzonego przez IFOP (Francuski Instytut Opinii Publicznej) dla magazynu „Le Point". Badanie wskazuje również, że wśród muzułmanów urodzonych we Francji 18 proc, uważa, że we Francji powinien panować szariat. Badanie IFOP ujawnia również, że„41 proc, muzułmanów uważa, że islam należy praktykować i włączyć do francuskich zwyczajów".
Czy lewica jest tak bardzo zaślepiona nienawiścią do chrześcijaństwa, zwłaszcza katolicyzmu, traktując je jako „opium dla ludu" do cywilizacji „białego człowieka" że nie widzi w islamistach największego wroga wyznawanych przez siebie poglądów? Fanatyzm różnych feminizmów, elgebetyzmów, wokeizmów, których podłożem jest libertynizm, hedonizm, cynizm zderzy się z fanatyzmem islamistów, mających swe korzenie głęboko osadzone w teologii i prawie szariatu (też zresztą wywodzącego się z islamskiej teologii). Wojownicy sprawiedliwości społecznej natkną się na bojowników Allaha. Ciekawe, co wtedy przeciwstawią pasowi szahida? Pas do pończoch transwestyty?

Cichy dżihad lewicy i globalistów
Poglądy muzułmanów mieszkających w Europie Brandon Smith z Alt-Market komentuje tak: „Kultura islamska postrzega Zachód jako dojrzały owoc, który należy zrywać i pożerać. Muzułmanin patrzy na ludzi Zachodu jak na bydło i wierzy, że jego religia pewnego dnia przytłoczy i opanuje Zachód. W tym celu islamiści stosują taktykę, którą nazywają «Cichym podbojem» lub «Miękkim dżihadem». Nie jest to koncepcja ograniczająca się do garstki wyznawców z marginesu, jest to dominująca ideologia większości populacji muzułmańskiej, pragnącej wdrożyć prawo szariatu na całym świecie. Obejmuje ona około 50 proc, wyznawców Allaha żyjących w krajach zachodnich, którzy otwarcie domagają się prawa szariatu w USA i Europie". Nienawiść do cywilizacji łacińskiej to cecha dominująca tej olbrzymiej, i stale rosnącej, masy ludzi.

To właśnie ten sposób myślenia o infiltracji i rozsadzeniu od środka Europy i USA tak bardzo przemawia do lewicy politycznej. „W ciągu ostatniego tygodnia w amerykańskich miastach miały miejsce liczne masowe demonstracje na rzecz Palestyńczyków (w tym krótka okupacja Kapitolu) i większość osób zaangażowanych w te wydarzenia NIE jest muzułmanami. Są to raczej ci sami lewicowi szaleńcy, którzy wspierali zamieszki w BLM. To ci sami ludzie, którzy wściekają się i pienią w obliczu wszelkich prób zamknięcia południowej granicy [z Meksykiem]. To ci sami ludzie, którzy domagają się indoktrynacji gender w szkołach publicznych. Ci ludzie stanowią większość uczestników propalestyńskich protestów w Ameryce".

Nie ma punktów stycznych między muzułmanami a lewakami. Między dziećmi Allaha i uczniami Mahometa a wyznawcami Marksa, Fromma czy Wilhelma Reicha. Więc dlaczego ci ludzie współpracują ze sobą? - stawia pytanie publicysta Alt-Market i próbuje na nie odpowiedzieć stworzoną przez siebie koncepcją „wzajemnego wyzysku". Obie śmiertelnie niebezpieczne i rosnące w coraz większą potęgę grupy traktują siebie nawzajem jak leninowskich „użytecznych idiotów" Albo, jak było wcześniej wspomniane, „lodołamaczy" Tu z kolei kłania się idea pisarza rosyjskiego Wiktora Suworowa, według której jeden terrorysta - Stalin, wykorzystał innego terrorystę, Hitlera, do zniszczenia Zachodu, aby później Armia Czerwona mogła łatwo przenicować Stary Kontynent, aż po Gibraltar.

Według koncepcji Brandona Smitha w tej grze przeciw Zachodowi uczestniczy jeszcze jeden szuler - globaliści. „Ścieżki każdej z tych grup często się krzyżują, a lewacy coraz bardziej integrują się z ideałem globalizmu, choć nadal różnią się od nich pod wieloma względami. W gruncie rzeczy lewacy to pożyteczni idioci z aspiracjami do władzy, którzy żywią się resztkami rzucanymi im ze stołu globalistów".

Pokręcony sojusz
Wróćmy do koncepcji „wzajemnego wyzysku", który cechuje chwilowe sojusze. „Muzułmanie postrzegają lewicę polityczną jako klucz do otwarcia drzwi na Zachód, swego rodzaju naiwnego odźwiernego, który macha do każdego gościa, nie sprawdzając go wcześniej. Lewacy są pęknięciem w zbroi, dziurą w płocie, z której korzystają grupy islamskie" Natomiast lewacy sprzyjają muzułmanom, bo są przeciwieństwem wszystkiego, co reprezentuje znienawidzony przez nich świat zachodni. Można powiedzieć, że islam jest dla lewackiej wścieklizny dowodem na to, że „poza cywilizacją łacińską też jest życie". I to nawet lepsze. Nie jest przypadkiem, że dla lewicowych uczonych mężów każda kultura jest lepsza od europejskiej - arabska, chińska, japońska, ludów Afryki, Polinezji, aztecka, in-kaska, zuluska i diabli wiedzą jaka jeszcze. Wszystkie one nie mogły w pełni rozkwitnąć oczywiście z winy białego barbarzyńcy, który je podbił i skolonizował. Bo gdyby nie konkwistadorzy i odkrywcy z dzikiej Europy, to któż to wie, może nie Amerykanie Z Przylądka Canaveral, a Hotentoci z Przylądka Dobrej Nadziei pierwsi polecieliby na księżyc? I nie Neil Armstrong, ale Zulus Czaka postawiłby swą królewską stopę na Srebrnym Globie jako pierwszy człowiek?

A skoro kultury - mimo swej wyższości nad cywilizacją łacińską podobnie jak ona wyznające zabobon patriarchalizmu - miały tak wielki potencjał stłumiony przez europejskich hegemonów, to jakaż świetlana przyszłość czeka ludzkość, gdy zawładnie nią nowy wspaniały świąt lewicy spod znaku marksizmu kulturowego? Wyzwolony z patriarchalizmu. Rozkwitły wreszcie w pełni na trupie Zachodu. Aby zrozumieć tych ludzi, trzeba zrozumieć podstawy marksizmu kulturowego, zwraca uwagę Smith. System ten ma na celu sabotaż istniejących kultur i cywilizacji w celu wywołania chaosu i dekonstrukcji kulturowej. I wtedy do akcji wkraczają oni - wojownicy sprawiedliwości społecznej, i wprowadzają porządek, a właściwie faszystowski ordnung, który, jak wiadomo, muss sein. Wśród rozkawałkowanego społeczeństwa, bezradnego moralnie, jedynie oni stanowią siłę zorganizowaną, zdyscyplinowaną, wiedzącą, czego chce - nowego ładu. Niczym bolszewicy w 1917 r. w Rosji tonącej w odmętach zamieszania wojennego.

Czym dla lewaków muzułmanie, tym dla globalistów lewacy. Większość lewicy jest słaba psychicznie i fizycznie i chociaż są zelotami, wciąż zdają sobie sprawę, że gdyby zaangażowali się w jawną wojnę domową przeciwko konserwatystom i patriotom, zostaliby zmieceni z powierzchni ziemi. Nie są w stanie samodzielnie prowadzić kompetentnej wojny ani rewolucji. Zatem przejmują sprawy innych grup, a następnie wykorzystują te grupy jako bandytów i egzekutorów, wyjaśnia Brandon Smith. Przy okazji przypomnijmy, że bolszewicy rozprawiając się krwawo z przeciwnikami politycznymi i burząc dotychczasowy system, jako tarana i źródła chaosu użyli anarchistów (My anarchisty naród wiesiołyj dla nas swaboda daraga). A gdy anarchista zrobił swoje, mógł odejść - podstienkul

Islamiści są dla współczesnych bolszewików kulturowych niczym anarchiści dla Lenina i jego bandy: najmitami, zbiorowiskiem zdeprawowanych żołdaków, którzy chcą walczyć i zabijać bez ograniczeń i bez strachu przed karą. Natomiast my, jako ludzie przesiąknięci (mimo że coraz płycej) wartościami Zachodu, na ogół nie myślimy kategoriami najemników - „wierzymy w toczenie własnych bitew za nasz własny kraj i prowadzenie ich, poprzez kierowanie się pewnymi zasadami. Lewica nie myśli w ten sposób. Im zależy na zwycięstwie. Dbają o władzę i nie obchodzi ich, co muszą zrobić, aby osiągnąć swoje cele"

Ale w jaki sposób lewacy utrzymują obraz wyższości moralnej, angażując się w moralnie naganne zachowania i zawierając sojusze z ludźmi, którzy nie podzielają ich ideałów? Uzasadnieniem jest oczywiście „dekolonizacja" Magia dekolonizacji polega na tym, że daje lewicowcom licencję na usprawiedliwienie wszelkich działań, niezależnie od tego, jak są brutalne i odrażające. Twierdzą, że ponieważ setki lat temu miały miejsce wydarzenia, które współczesne społeczeństwo uważa za skandaliczne, usprawiedliwione jest szukanie zemsty na dzisiejszej cywilizacji z mocą wsteczną. Jeśli chodzi o globalistów, mają oni nadzieję, że nowy przypływ energii w lewicowym ruchu i konsekwencje wojny na Bliskim Wschodzie odwrócą uwagę świadomych obywateli i patriotów na wiele miesięcy; zamiast organizować się w celu walki z nadchodzącą nową rzeczywistością, będą z trwogą oczekiwać na wybuch globalnego konfliktu. I właśnie na tej trwodze zbudowany zostanie nowy ład. Pamiętajmy, że w wyniku marszu przez instytucje, trwającej już ponad pół wieku, także wielkie korporacje zostały spenetrowane przez pokolenie^ i wiele lewackich fantasmagorii uważają za swoje. Stąd ów nowy ład będzie ucieleśnieniem niejednego z psychodelicznych majaczeń. Lata 2020-2022 pokazały, że nie jest to trudne. Wcale.

Opracował: Aron Kohn - Hajfa, Izrael

Komentarze
Szukaj
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą pisać komentarze!

3.25 Copyright (C) 2007 Alain Georgette / Copyright (C) 2006 Frantisek Hliva. All rights reserved."

Ostatnio zmieniany w Środa, 01 Maj 2024 16:47