![20170817.png](/grafiki/20170817.png)
Licznik odwiedzin
Wczoraj168
W tym tygodniu322
W tym miesiącu322
Od 1.03.20081387122
Powered by Kubik-Rubik.de
Szukaj
Logowanie
- |
28 Kwi |
|
Nie udawajmy, że to artystyczny film fabularny - to typowa agitka, powtórzmy to, publicystyczna, zrobiona tępym rzemiosłem, bez wyobraźni i subtelnych odcieni w budowaniu sytuacji, wydarzeń, miejsc, czasu i postaci. Stanisław Srokowski Z filmowej teki możemy natomiast wymienić „Przygodę na Mariensztacie" Leonarda Buczkowskiego, „Karierę" Jana Koechera,„Dwie brygady" Janusza Nesfetera i kolegów, „Żołnierza zwycięstwa"Wandy Jakubowskiej i „Autobus odjeżdża 620" Natomiast w latach 70. pojawiło się głośne kino moralnego niepokoju, a w nim ważne i ciekawe filmy K. Zanussiego„Barwy ochronne" „Konstans" i „Kontrakt'; Andrzeja Wajdy„Dyrygent; „Człowiek z marmuru"; Krzysztofa Kieślowskiego „Blizna" i „Spokój"; Feliksa Falka „Nocleg"czy Agnieszki Holland "Niedzielne dzieci" I kilka słów o tym ostatnim filmie. Nie jest to dzieło wybitne, lecz ukazuje w interesującym świetle dramat nieszczęśliwego małżeństwa, które nie może mieć dziecka. Pozostaje adopcja. I wokół tego moralnego problemu toczy się ciekawie zarysowana akcja. Filmy Holland z tamtego i późniejszego okresu zdobywały nagrody na wielu międzynarodowych festiwalach, a reżyserka posiadała dużą umiejętność zagłębiania się w ludzkiej duszy, zaś jej obrazy ujawniały śmiałą wyobraźnię artystyczną i dużą umiejętność kreowania ludzkich tragedii.Tyle że nie wszystkim przypadały one do gustu, zresztą jak cała odnowa w literaturze i sztuce. Miałem okazję wtedy publicznie bronić wolności twórczej, a więc i kina moralnego niepokoju, włącznie z filmem Agnieszki Holland. W1979 r. odbywała się w Lidzbarku Warmińskim konferencja młodej generacji twórczej, w której brałem też udział. Już tutaj o niej wspominałem. Na spotkaniu tym dwa załgane referaty wygłosili ówcześni bonzowie komunistyczni - Włodzimierz Sokorski «Partyjni Literaci! (...) co innego myślicie, co innego mówicie z trybun i w czasie spotkań, co innego szepczecie w zaciszu domowym (...). I gdzie tutaj (...) uczciwość pisarza, literata, dziennikarza, gdzie wam do tego sumienia narodu (...). Konformistyczni i zakłamani». W innym miejscu pisało «gorzkim obowiązku krzyku, że jest źle, źle, źle, gdzie nie spojrzysz -jeśli masz oczy otwarte jest źle, źle, źle». W innym akapicie było o (...) «wyzwalania się spod cenzury tej prawdziwej i bez przenośni, cenzury, która jak kaganiec władza narzuciła narodowi, twórczości wszelkiej i pisarzom»". Istotnie, tak było. W trakcie przemówienia korzystałem jednak z tych notatek. Więcej szczegółów znajdą Państwo w mojej dokumentalnej książce "Życie wśród pisarzy, agentów i intryg" W każdym razie w swoim wystąpieniu uderzałem z całych sił w obu zakłamanych komunistycznych bonzów i broniłem prawa polskich młodych twórców do wolności i suwerennej wyobraźni, a więc broniłem w ten sposób także i Agnieszki Holland. Dzisiaj już nie mógłbym jej bronić. Nowy film reżyserki „Zielona granica" przypomina mi najgorsze realizacje socrealistyczne.To sztampowy, tendencyjny i jednostronny produkcyjniak. Różni się tylko tym od dzieł typu „Podaj cegłę" że dysponuje znacznie lepszą techniką wyrażania emocji i rozwoju narracyjnych ścieżek. Zabrakło mi w tym utworze oddechu wielkiej i wolnej sztuki. A przede wszystkim zabrakło bogactwa duchowego, głębokiego zróżnicowania charakterów i dobrze uporządkowanej, atrakcyjnej i błyskotliwej kompozycji. To właściwie nie jest jeden film, tylko kilka oddzielnych obrazów luźno ze sobą po wiązanych. Już od samego początku, kiedy uchodźcy z Syrii i Afganistanu lecą samolotem w stronę Białorusi, każda niemal scena jest przewidywalna, a jest przewidywalna dlatego, że każda z nich jest sztampowa i propagandowa. To nie film artystyczny, tylko publicystyczna rozprawka z góry narzuconą tezą i do bólu wyświechtaną akcją. Film poznawczo nie przesuwa ani o krok naszej wiedzy o zdarzeniach na polskiej, a zapewne nie tylko polskiej, granicy. Powtarza bowiem propagandowe slogany, banały i frazesy znane już wcześniej z agresywnych ataków jednej strony sceny politycznej przeciwko drugiej stronie sceny politycznej. Nie udawajmy, że to artystyczny film fabularny - to typowa agitka, powtórzmy to, publicystyczna, zrobiona tępym rzemiosłem, bez wyobraźni i subtelnych odcieni w budowaniu sytuacji, wydarzeń, miejsc, czasu i postaci. Nieustannie słyszymy krzyki i warczenie, zaś ciemny obraz rzeczywistości, murów, ulic, ludzi sprawia wrażenie, że znajdujemy się w jakimś pierwotnym, dzikim kraju. A setki wulgarnych, ordynarnych przekleństw pozwalają się domyślać, że rzuceni zostaliśmy do jakiegoś koczującego, nieokrzesanego ludu, który nie potrafi nic innego robić, tylko straszliwie lżyć, pić, wyzywać i bluzgać. Reżyserka nie ukrywa, po której stronie narastającego konfliktu stoi. Padają brutalne, ciężkie i - powtórzmy to jeszcze raz - prymitywne oskarżenia przeciwko aktualnemu rządowi polskiemu, padają nawet nazwiska Kamińskiego, Ziobry i kogoś tam jeszcze, kiedy wyżywa się bezrefleksyjnie, ponuro i tępo na ekranie przeciwko aktualnej władzy Maciej Stuhr. Nie widać w jego roli choćby odrobiny inteligencji. Ukazany jest za to ziejący nienawiścią, w jakimś chorym, sadystycznym obłędzie barbarzyńsko wyglądający typ, który nie potrafi zapanować nad swoimi emocjami. A jeżeli już chodzi o emocje, to Holland od początku do końca pokazuje swoich bohaterów w szarej, ponurej scenerii, kreśląc wizerunek kraju, w którym toczy się akcja, jako kraju brutalnego, brudnego, zwyrodniałego i bezdusznego, pozbawionego zasad i norm moralnych.To jakby rozpadająca się kraina, w której panują prawa dżungli, przemoc i okrucieństwo, a barbarzyńcy patrzą z uśmiechem, jak w błocie tonie dziecko. Nikt nie chce mu pomóc, bo to przecież dziki kraj. Straż Graniczna nic innego nie robi, tylko znęca się nad biednymi uchodźcami, karmiąc ich płynami z rozbitym szkłem i przerzucając ciężarne kobiety przez druty kolczaste. Żadnego cieniowania, różnicowania charakterów, żadnej delikatniejszej psychologicznej kreski. A przecież aż prosiło się, by w dwuipółgodzinnym filmie pojawiło się wiele barw, odcieni, świateł, indywidualnych rysów, znaków zapytania, wątpliwości, różnych charakterów i bogatych psychologicznie typów. Niestety, otrzymaliśmy smutny, polityczny gniot. Nie powinny się jednak były nim zajmować najwyższe władze, bo nie uchodzi, by prezydent i premier recenzowali filmy. www.srokowski.art.pl Opracował: Aron Kohn - Hajfa, Izrael
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą pisać komentarze!
Powered by !JoomlaComment 3.25
3.25 Copyright (C) 2007 Alain Georgette / Copyright (C) 2006 Frantisek Hliva. All rights reserved." |
|||||
Ostatnio zmieniany w Wtorek, 05 Marzec 2024 09:04 |