![20170817.png](/grafiki/20170817.png)
Licznik odwiedzin
Wczoraj148
W tym tygodniu438
W tym miesiącu438
Od 1.03.20081387238
Powered by Kubik-Rubik.de
Szukaj
Logowanie
- |
22 Lut |
|
Dodatek specjalny „DoRzeczy”, nr 8/261, 19-25.02.2018 r. Sam „pisał historię”
Fenomen JP1
Którego z ojców założycieli II Rzeczypospolitej, poza Józefem Piłsudskim, można byłoby uczcić posągiem konnym? Żadnego. Tylko on jeden łączył cechy prawdziwego męża stanu i wielkiego wodza
Nazwa „pokolenie JP1" przez analogię inicjałów nawiązuje do „pokolenia JP2". Kryje się za tym jednak analogia znacznie głębsza. Być może niektórzy obruszą się na porównanie Józefa Piłsudskiego oraz Jana Pawła II, a także na gatunek wpływu, jaki wywarli na nasze społeczeństwo. Pierwszy był wszak przywódcą politycznym oraz wodzem wojskowym. Zwalczał przeciwników, a żołnierzom kazał zabijać, narażając ich samych na śmierć. Dążył do zwycięstwa w wymiarze jak najbardziej doczesnym.
KONSPIRATOR ZA MŁODUNasz bohater urodził się 5 grudnia 1867 r. w Zułowie, 60 km na północ od Wilna, jako syn Józefa i Marii z Billewiczów Piłsudskich. Był to dzień św. Klemensa i dlatego imię to dodano do pierwszego - Józefa. W dzieciństwie żył dostatnio wśród dziesięciorga rodzeństwa w majątku liczącym 8 tys. ha, ale nietrafione inwestycje ojca i wreszcie ogromny pożar w lipcu 1875 r. skazały rodzinę na przeprowadzkę do Wilna i ubogą egzystencję. Dzieci, zwłaszcza starsze, wyniosły jednak z dworu pamięć sielskiego życia, znajomość języków obcych (dzięki wynajętym bonom), a nade wszystko wiedzę o pełnej dawnej chwały i niedawnych (1863,1864) cierpień historii ojczyzny. Zawdzięczały to głównie matce i jej lekturom, wśród których znajdowały się dzieła wieszczów i Niemcewiczowskie „Śpiewy historyczne"... Dorastający „Ziuk” poznał mieszkania w ubogich wileńskich dzielnicach oraz biedę spauperyzowanej rodziny. Był czas, że nie mógł razem z bratem pójść na mszę świętą, bo dysponowali jedną tylko parą butów. Względne bezpieczeństwo ziemiańskiej siedziby oraz opiekę kochającej i uwielbianej matki zastąpiło carskie gimnazjum, niebywale opresyjne wobec polskich uczniów. W kilkunastoletnim Piłsudskim dostrzegamy twardy charakter. Krnąbrny, porywczy chłopak miał poglądy w pełni ukształtowane przez patriotyczny dom. Możemy sobie wyobrazić, co czuł zmuszany do nauki i nawet rozmowy z kole-gami po rosyjsku, do czytania i słuchania wykładu dziejów własnej ojczyzny zawartego w podręcznikach znienawidzonego najeźdźcy. To był cierń, który utkwił w umyśle Józefa Piłsudskiego i pozostał na lata. Jeszcze w „Roku 1920" - słynnej polemice z Michaiłem Tuchaczewskim - wspominał: „Ze wstrętem i obrzydzeniem rzucałem w Wilnie książki tak znanych i docenianych w szkolnictwie rosyjskim autorów, jak Iłłowajski. Tam uczono dzieci, jak wielkie moskiewskie cary »pańską Polskę« dobrodziejstwami darzyły. A ta »matieżna« - w każdym pokoleniu wiosnę swego życia krwawym powstaniem święci...” Nic dziwnego, że został „konspiratorem za młodu". Szczęście, jakie towarzyszyło jego poczynaniom, oraz cechy charakteru zapewniły mu zapewne dość znaczny autorytet u współtowarzyszy z tajnej biblioteki Spójnia. Chociaż starsi od „Ziuka", to jemu właśnie powierzyli misję przekonania znanej primadonny, która odwiedziła Wilno z koncertami, by ofiarowała datek na wywrotową działalność gimnazjalistów. Wyobraźmy sobie przystojną, postawną damę i stojącego przed nią wyrostka w mundurku, z potarganą czupryną na jeża. A jednak ją przekonał. Już wtedy musiało być w nim coś takiego, co ujmowało i kolegów, i niewiasty. Może po prostu urok osobisty. Może też owo „uparte trwanie polskości", które porwało go za młodu i emanowało zeń po kres życia. W czasie poprzedzającym noc listopadową Adam Mickiewicz napisał słynne ostrzeżenie kierowane do matek Polek swojego pokolenia i - jak się miało okazać - kilku następnych. W wierszu „Do matki Polki" nasz wieszcz z Litwy zawarł słowa: [...] gdy u syna twego W źrenicach błyszczy genijuszu świetność, Jeśli mu patrzy z czoła dziecinnego dawnych Polaków duma i szlachetność; jeśli rzuciwszy rówienników grono Do starca bieży, co mu dumy pieje, jeżeli słucha z głową pochyloną Kiedy mu przodków powiadają dzieje: O, matko Polko! źle się syn Twój bawi! Klęknij przed Matki Bolesnej obrazem I na miecz patrzaj, co jej serce krwawi: Takim wróg piersi twe przeszyje razem! [...] Adresatką ostrzeżenia mogła też być trzydzieści kilka lat po napisaniu owych strof matka Józefa Piłsudskiego i jego braci, a zwłaszcza Bronisława i Jana. Wszyscy oni - gdy dorastali - brali udział w spiskach i demonstracjach wymierzonych w rosyjskiego cara, byli poszukiwani przez policję, inwigilowani i aresztowani. Jeszcze nie groziły im „suche drewna szubienicy", ale przecież policja pilnie śledziła przejawy buntu u młodych polskich poddanych. Zaczynała się druga dopiero dekada po „usmireniju polskowo miatieża" i parę lat zaledwie upłynęło po skutecznym zamachu na życie cara Aleksandra II, dokonanym, bądź co bądź, przez Polaka. Jeszcze żywe były teorie rosyjskich anarchistów, którzy ten zamach zorganizowali i w terrorze właśnie upatrywali sposobu na położenie kresu samodzierżawiu. Jak wspominał później nasz bohater, żywiołowo przyłączał się on do wszelkich poczynań, które mogły osłabić panowanie znienawidzonego najeźdźcy. I tak po raz pierwszy trafił do aresztu... Nie złamało to niepokornego ducha. Niedługo młodzi Piłsudscy będą już mieli sprawę „gardłową", oskarżeni o przygotowywanie zamachu na kolejnego cara, Aleksandra z numerem trzy. Ich matka nie dożyła ani tej sprawy, ani wcześniejszych aresztów. Zmarła w 1884 r., w wieku zaledwie 41 lat. Wątpliwe, czy później posłuchałaby ostrzeżenia wieszcza, skoro wcześniej sama - tak jak tyle matek Polek - synom „przodków powiadała dzieje" i „złe” im organizowała „zabawy". Postacie przewijające się w opowieści o młodym Józefie Piłsudskim skłaniają do zadumy nad zadziwiającymi splotami ludzkich losów. Oto na przykład w pewnym momencie wiążą się ze sobą życiorysy braci Piłsudskich i braci Uljanow. Starszy brat Uljanow - Aleksandr, urodzony w 1866 r., był rówieśnikiem starszego z Piłsudskich - Bronisława. O rok młodszy Józef Piłsudski urodził się z kolei trzy lata przed Włodzimierzem Uljanowem. Aleksandra powieszono za przygotowanie zamachu na życie cara Aleksandra III, a obu Piłsudskich w tym samym procesie skazano na syberyjskie zesłanie. Włodzimierz zapałał chęcią zemsty za śmierć brata i rychło sam zaczął spiskować. Bronisław zajął się na Syberii etnografią, zyskał uznanie w świecie nauki, ruszył dalej na wschód - aż na Sachalin. Tam ożenił się z córką króla Aj nów. Pamięć o nim nadal jest żywa w Japonii. Podobno znacznie bardziej niż o Józefie, choć ten po kilkunastu latach również przybył do Japonii, aczkolwiek z misją całkiem inną, bo militarną, a w kwiecie wieku zbudował niepodległe państwo polskie. To państwo usiłował zaś zniszczyć młodszy Uljanow, znany powszechnie pod ksywą Lenin. Józef na szczęście udaremnił wtedy wysiłki Włodzimierza. Warto przypomnieć, że prawą ręką tego ostatniego - 1 to ręką skrwawioną podczas rewolucji bolszewickiej tysiącami istnień ludzkich - był rodak i krajan Piłsudskich, Feliks Edmundowicz Dzierżyński. Urodził się 10 lat po Józefie stosunkowo niedaleko Zułowa, bo w Dzierżyniowie w rejonie Puszczy Nalibockiej. Również pochodził z polskiej rodziny ziemiańskiej, także wielodzietnej (siedmioro rodzeństwa), która zubożała i przeprowadziła się do Wilna. Chodził do tego samego gimnazjum co Piłsudscy, i - jakżeby inaczej - tak jak oni zaczął pobierać niedozwolone nauki w kółku samokształceniowym, a następnie spiskować z socjalistami. Historia przyznała rację Włodzimierzowi i Feliksowi - mówiono w PRL jeszcze trzy dekady temu. A jednak rozpadł się ich (po)twór ustrojowy i świat odetchnął z ulgą. Jak widzimy, nie należy się spieszyć z oceną dziejów (Czou Enlaj twierdził nawet, że za wcześnie oceniać rewolucję francuską). Trudno też przewidzieć, co wyrośnie z różnych nasion, choć rzuconych w tym samym czasie na tę samą glebę. SZLACHECKI SOCJALISTA
Niespełna 30-letni Józef Piłsudski po powrocie z Syberii tak był wymizerowany, że nie poznała go własna siostra. Wileńskich wywrotowców też zapewne zaskoczył: tak był zawzięty i gotów poświęcić się działaniom przeciw carowi bez reszty. Dzięki temu stawał się przywódcą niemal automatycznie zarówno w Wilnie, jak i potem, w emigracyjnym oraz krajowym ruchu socjalistycznym. To skuteczność w pracy organizacyjnej oraz w wykuwaniu nowoczesnego na owe czasy oręża, jakim była nielegalna prasa, zwana już wówczas bibułą, przekonała towarzyszy, aby go utrzymywać, czyli - jak byśmy obecnie powiedzieli - zrobić pierwszym bodaj w Polsce „etatowym" działaczem partyjnym.
W „WOJNIE LUDÓW”
21 lutego 1914 r. podczas odczytu w paryskim Towarzystwie Geograficznym ponad pół tysiąca osób usłyszało zadziwiającą prognozę. Zanotował ją eser Wiktor Czernow. Otóż Piłsudski przewidywał w najbliższej przyszłości austriacko-rosyjską wojnę o Bałkany, wystąpienie Niemiec przeciw Rosji, za którą ujmie się Francja. Tej zaś nie zostawi bez pomocy Anglia, a gdy ich „siły okażą się niedostateczne, wciągnięta będzie po ich stronie Ameryka [...] Rosja będzie pobita przez Austrię i Niemcy, a te z kolei zostaną pobite przez siły... anglo-amerykańsko-francuskie”. Witold Jodko-Narkiewicz nie tylko potwierdził Rosjaninowi tę prognozę, lecz także dał następującą wykładnię: „W pierwszej fazie wojny jesteśmy z Niemcami przeciw Rosji. Druga faza wojny - jesteśmy z Anglią i Francją przeciw Niemcom”. Niebywała intuicja i zadziwiająco trafna - jak się okazało - analiza polityczna brzmią jak proroctwo. Odczytu słuchał też wzruszony („mam wodza!”) Bolesław Wieniawa-Długoszowski, a wizję Komendanta potwierdził m.in. Wacław Sieroszewski, który zresztą prowadził imprezę przy Boulevard Saint Germain.
PATER PATRIAE
Zabiedzony, niemłody już, bo ponad 50-letni Piłsudski przybył z Magdeburga do Warszawy. W mglisty poranek 10 listopada 1918 r. oczekiwało go na Dworcu Wiedeńskim - tam, gdzie dziś jest stacja metra Centrum - zaledwie dziewięć osób. Poznano Piłsudskiego już na dworcu, a tłumy rychło obiegły pensjonat panny Romanówny przy ul. Moniuszki 2, gdzie się zatrzymał. Przyjezdny tylko dlatego znalazł dach nad głową, że Niemcy nocą zawiadomili o wysłaniu pociągu regenta księcia Zdzisława Lubomirskiego, ten zaalarmował komendanta naczelnego POW Adama Koca, a ów z ko-lei wynajął lokum u wspomnianej panny, też peowiaczki zresztą. Tutaj gościa nakarmiono i zamówiono dlań zmianę bielizny, bo nawet tej nie miał po prawie półtorarocznym pobycie w twierdzy. Tak wyglądał powrót człowieka, w którym widziano męża opatrznościowego, jedynego, który mógł sprostać wyzwaniom dramatycznej dziejowej chwili.
SZKODA, ŻE NIE DOŻYŁ...
Józef Piłsudski istotnie mógł się obawiać, że gabinet powołany 10 maja 1926 r. z Wincentym Witosem na czele nie sprosta kryzysowi wewnętrznemu, a zwłaszcza niezwykle groźnym wyzwaniom geopolitycznym po Locarno, kiedy Rosja bolszewicka zacieśniła stosunki z Niemcami, a mocarstwa zachodnie de facto cofnęły gwarancję bezpieczeństwa naszych granic. Mógł się więc obawiać o dzieło swego życia: polską niepodległość.
W Belwederze i w Sulejówku
Dwa muzea Marszałka - tam, gdzie żył i pracował
Kilka miesięcy po śmierci Marszałka, w styczniu 19B6 r., Sejm uchwalił ustawę powołującą do życia Muzeum Józefa Piłsudskiego w Belwederze, nazwanym w tym akcie prawnym „przybytkiem narodowym”. Lokalizacja muzeum narzucała się sama. Belweder był wszak siedzibą Piłsudskiego jako naczelnika państwa w latach 1918-1922. Od 1926 r. zamieszkał w nim ponownie, wraz z żoną i córkami, i tu zmarł w maju 1935 r„ w swoim ulubionym pokoju narożnym
Muzeum otwarto w czerwcu 1936 r. W salach na parterze mieściła się ekspozycja pokazująca kolejne rozdziały życia Józefa Piłsudskiego, na piętrze można było zwiedzać jego gabinet i sypialnię oraz pokój operacyjny związany z wojną polsko-bolszewicką. To właśnie tam Piłsudski podjął jedną z najtrudniejszych decyzji, pracując w nocy z 5 na 6 sierpnia 1920 r. nad ostateczną wersją rozkazu kontruderzenia znad Wieprza, przełomowego momentu Bitwy Warszawskiej. Pamiątką śmierci Marszałka był zachowany żałobny wystrój Sali Pompejańskiej, zamienionej w kaplicę, w której była wystawiona trumna.
W muzeum prezentowano także liczne dary, jakie otrzymał Marszałek.
Z Magdeburga został sprowadzony i umieszczony koło Belwederu domek, w którym Piłsudski był więziony przez Niemców w latach 1917-1918.
POWRÓT DO MILUSINA
Po powrocie na początku lat 90. z uchodźstwa do Polski córki Marszałka długo starały się o zwrot dworku Milusin, domu Piłsudskich w Sulejówku. W 2004 r. miasto przekazało fundacji dworek wraz z otaczającym go terenem. Cztery lata później, w przededniu 90. rocznicy odzyskania niepodległości, 10 listopada 2008 r., w Milusinie została zawarta umowa o utworzeniu i współprowadzeniu Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku.
Podpisali ją: Jadwiga Jaraczewska, córka Marszałka reprezentująca Fundację Rodziny Marszałka Józefa Piłsudskiego, oraz minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski.
WNUK PROJEKTANTEM MUZEUM DZIADKA
W sąsiedztwie dworku oraz otaczającego go ogrodu, który zostanie odtworzony, powstaje budynek muzealno-edukacyjny, zaprojektowany przez Krzysztofa Jaraczewskiego oraz Radosława Kacprzaka. Kamień węgielny został wmurowany w listopadzie 2016 r., w obecności prezydenta Andrzeja Dudy i wicepremiera, ministra kultury i dziedzictwa narodowego Piotra Glińskiego.
Znaczna część gmachu muzealnego zostanie ulokowana pod ziemią, by jego bryła nie przytłaczała zabytkowego dworku. Na wystawie stałej zostaną wykorzystane techniki multimedialne. Najważniejsze będą jednak eksponaty, w tym pamiątki po Józefie Piłsudskim, na czele z buławą i mundurem marszałkowskim, szablami, chorągwią głowy państwa okrywającą trumnę Marszałka podczas pogrzebu. Na wystawie znajdą się także szkatułka z kartami do pasjansa, który lubił stawiać Marszałek, a także zakupione na aukcji antykwarycznej unikatowe dokumenty rosyjskie dotyczące aresztowania i zesłania Piłsudskiego.
To właśnie zabytkowe eksponaty będą poruszać zwiedzających i wokół nich będzie koncentrowała się narracja wystawy stałej. Składać się ona będzie z sześciu galerii. Pięć przedstawi kolejne okresy życia Józefa Piłsudskiego. Tytuły tych galerii to: „Ziuk", „Wiktor”, „Komendant”, „Naczelnik" i „Marszałek”. Szósta galeria - „Symbol" - opowie o dziedzictwie myśli Marszałka i o szczególnym autorytecie, którym cieszył się za życia i po śmierci. Wystawę stworzą: największy projektant przestrzeni muzealnych na świecie (Ralph Appelbaum Associates Inc.) i wiodące polskie firmy (WXCA sp. z o.o. i Platige Image SA).
Gmach muzealno-edukacyjny jest w trakcie budowy. Jego ukończenie i otwarcie wystawy stałej nastąpią najprawdopodobniej w 2019 r. Czekając na ten moment, Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku prowadzi wiele przedsięwzięć. Należą do nich: Klub Nauczyciela Historii, lekcje muzealne, gry miejskie, programy dla najmłodszych odbiorców („Mieszkańcy spod jedenastki"). Muzeum jest współorganizatorem ogólnopolskiej olimpiady dla młodzieży „Losy żołnierza i dzieje oręża polskiego". Na ulicach miast pojawiają się wystawy plenerowe („Wojna światów", „Każdy się liczy", „Drogi do Niepodległej", „Co na to Marszałek?").
Od 2013 r. muzeum organizuje akcję „Mamy Niepodległą!" zachęcającą Polaków z kraju i zagranicy do radosnego świętowania 11 listopada, narodowego Święta Niepodległości. Akcja polega na bezpłatnym wysyłaniu kartek pocztowych, zaprojektowanych przez uznanych artystów grafików, do rodziny i przyjaciół w całej Polsce.
Muzeum prowadzi też na swojej stronie internetowej „Wykaz legionistów polskich 1914-1918” opracowany przez historyków i wciąż uzupełniany przez rodziny legionistów o nowe nazwiska, skany zdjęć i dokumentów. Niedawną, 150. rocznicę urodzin Marszałka muzeum uczciło, wydając wraz z oficyną Volumen pierwszy tom pracy prof. Grzegorza Nowika „Odrodzenie Rzeczypospolitej w myśli politycznej Józefa Piłsudskiego 1918-1922".
Belweder, siedziba przedwojennego Muzeum Józefa Piłsudskiego, pozostaje miejscem pamięci o Marszałku. Z inicjatywy rodziny Marszałka i prezydenta Bronisława Komorowskiego w 2012 r. odtworzono w pokojach zamieszkiwanych przez Józefa i Aleksandrę Piłsudskich oraz ich córki gabinet, salonik i pokój adiutanta. Znalazły się w nich meble z przedwojennego wyposażenia Belwederu, a wśród nich biurko i fotel Marszałka. A tuż obok pałacu, za bramą do parku Łazienkowskiego, jest eksponowany ostatni samochód Józefa Piłsudskiego - opancerzony Cadillac 355D, odrestaurowany cztery lata temu z inicjatywy społecznego komitetu, na którego czele stanął Jan Tarczyński, znany historyk motoryzacji.
Brygadier lepszy od generałówRozmowa z prof. Andrzejem Chwalbą, autorem „Legionów Polskich 1914-1918” Kto był „ojcem” Legionów Polskich? Niestety nie wiadomo, kto był autorem tego pomysłu. Powołanie tej formacji było pracą zbiorową polityków polskich i austriackich. Józef Piłsudski, który jest kojarzony z Legionami, a nieraz traktowany jako ich twórca, nie miał nic wspólnego z tym pomysłem. Więcej: Legiony powstały wbrew niemu i przeciwko niemu. Przyszły Marszałek nie chciał Legionów Polskich?
Piłsudski zupełnie inaczej wyobrażał sobie sens i cel akcji wojskowej, którą podjął. Wkroczenie ze strzelcami do Królestwa Polskiego traktował jako początek walki o utworzenie niepodległej Polski, chociaż umowa z austriackimi władzami wojskowymi przewidywała, że strzelcy będą jedynie prowadzili działania sabotażowo-dywersyjne i rozpoznawcze w Królestwie Polskim. Znaczyło to, że Piłsudski nie przestrzegał umowy z ck dowództwem i robił swoje: organizował administrację wojskową i cywilną na ziemiach zajętych przez oddziały strzeleckie, a strzelców traktował jako Wojsko Polskie. Zaczął prowadzić samodzielną politykę.
Nic dziwnego, że Austriaków szlag trafiał. Nie tylko Austriaków. Również lojaliści galicyjscy, którzy uważali, że są głównymi rozgrywającymi w sprawie polskiej, byli tym oburzeni. Obawiali się, że ich wizja powstania w przyszłości trialistycznej monarchii, tj. Austro-Węgro-Polski pod rządami Habsburgów, może być zakłócona przez akcję strzelców. W tej sprawie lojaliści pojechali na rozmowy do Wiednia. Wspólnie ze stroną austriacką doszli do przekonania, że trzeba zatrzymać Piłsudskiego, likwidując formacje strzeleckie - pamiętajmy, że Piłsudski był komendantem organizacji strzeleckich - i powołując w ich miejsce nowe jednostki wojskowe, które będą podlegały dowództwu austriackiemu, natomiast politycznie będą nadzorowane przez polskich lojalistów, którzy w tym celu powołali Naczelny Komitet Narodowy. Jeszcze dziś uważa się, że lojaliści ratowali w ten sposób Piłsudskiego. Trudno to jednak tak odczytać. Chcieli oni ratować swoją wizję polityczną i monopol na relacje z Wiedniem. W żadnej mierze nie zamierzali wspierać samodzielnej i, jak uważali, awanturniczej akcji Piłsudskiego. Tym bardziej że w wizji Piłsudskiego była Polska republikańska i demokratyczna. Rzeczywiście. Piłsudskiego postawiono pod ścianą. Albo uzna Legiony, albo zostanie zdymisjonowany, a strzelcy i tak wejdą w ich skład. W praktyce nie miał wyboru. Jeżeli chciał dalej „grać" w wielkiej polityce, to musiał uznać te warunki. Ck dowództwo na czele Legionów powołało komendę. Stale między nią a Piłsudskim i jego przyjaciółmi będzie utrzymywało się napięcie. Nieprzypadkowo Piłsudski nazywał komendę Legionów „mendą"... Równocześnie zależało mu na utrzymywaniu dobrych relacji z NKN, którego działalność uważał za pożyteczną. Piłsudski musiał zręcznie manewrować, aby nie dać się wykorzystać dowództwu austriackiemu i polskim lojalistom, a jednocześnie zmierzać do coraz głębszej polonizacji formacji, którą nazwał legionizacją. Walki o samodzielność Legionów jednak nie wygrał. Co właściwie znaczyło w ówczesnych czasach stanowisko „brygadiera"? Da się to jakoś porównać do dzisiejszych warunków? Zacznijmy może od tego, że Piłsudski nie ukończył żadnej szkoły wojskowej, a nawet nigdy nie służył w wojsku. W sprawach wojska był amatorem, a przeciwnicy i ck oficerowie dodawali: dyletantem. Był jednak przecież przed wojną komendantem formacji strzeleckich. Tak, z tym że nie były one integralną częścią armii austro-węgierskiej. Strzelcy działali na podstawie reskryptu ministra obrony krajowej z 1909 r., ale o szczegółach związanych z ich aktywnością decydowały władze cywilne. Byli traktowani jak członkowie stowarzyszeń. Oficerowie oddziałów strzeleckich mieli funkcje, ale nie szarże w rozumieniu wojskowym, co zresztą wywoływało później napięcia między oficerami legionowymi a austriackimi i co ulegnie zmianie podczas wojny. Kiedy wybuchła wojna, strzelcy/legioniści byli traktowani jako pospolite ruszenie, czyli już jako część armii, ale najniższego stopnia. Piłsudski był komendantem oddziałów strzeleckich, ale nie nosił żadnego stopnia wojskowego. Został mianowany brygadierem, który nie był szarżą wojskową, lecz w istocie stanowiskiem, funkcją. W ck armii nie było stopnia wojskowego „brygadier". Jakie to było wojsko? W ck armii nie było czegoś takiego jak legiony. W tym sensie nie było drugiego takiego wojska jak Legiony Polskie. Było to wojsko obywatelskie, z czym trudno się było pogodzić ck oficerom, wyszkolonym i wychowanym w zupełnie innej tradycji wojskowej. W jakim sensie „obywatelskim"?
Trudno było sobie wyobrazić w realiach ówczesnych armii, by żołnierz przebywał w kantynie razem z oficerami. To w ck armii były oddzielne światy, ale nie w Legionach. Brygady Legionów były wojskiem obywatelskim, ponieważ złożone były z ochotników. Ochotnicy wiedzieli, po co zaciągnęli się do Legionów.
Były między nimi przyjaźń, otwartość, serdeczność oraz wzajemne zaufanie między oficerami a żołnierzami. Zwłaszcza komendant I Brygady Józef Piłsudski dbał o dobrą atmosferę. Oficerowie z jego brygady zazwyczaj nie nosili dystynkcji, ponieważ uważali, że tworzy to niepotrzebny dystans między nimi a zwykłymi żołnierzami.
Czyżby brygadier Piłsudski nie był surowym dowódcą? Nie. Dla kilkunastoletnich chłopaków był nawet nie tyle ojcem, ile dziadkiem. Oni z kolei dawali z siebie wszystko, żeby nie zawieść „Dziadka" - tak go zresztą nazywali. Darzyli go szacunkiem, a on sam wiele robił, by ugruntować wizerunek człowieka, który się troszczy o każdego. Potrafił rozmawiać ich językiem. Dbał o rannych, odwiedzał ich w szpitalach, a oni wspominali te wizyty jeszcze po latach. Piłsudski nie wymagał meldowania się. Żołnierze zwracali się do niego np.: „Zobaczcie, komendancie”, co było nie do pomyślenia w ck wojsku. Jego zachowanie nie było przypadkowe. Świadomie postępował tak, a nie inaczej, współtworząc swoją legendę. Dlatego - w przeciwieństwie do oficerów austriackich, którzy generalnie nie szanowali swoich żołnierzy ani ich krwi - Piłsudski wiele robił, aby oszczędzać ich krew i dbać o jak najlepszy standard służby w okopach. W ck armii najlepsze wyposażenie kierowano do wojsk liniowych, potem krajowych, a następnie do pospolitego ruszenia. Z tym Piłsudski ostro walczył. Naciskał - wraz z NKN - na dowództwo austriackie, by jego żołnierze dostali np. solidne ubranie na zimę, dobre karabiny i działa. To „obywatelskie” wojsko złożone było w większości z bardzo młodych ludzi. Co to oznaczało dla karności? Nie da się ukryć, że dyscyplina była problemem. Najgorzej z tym było w brygadach I i III - trochę lepiej dyscyplina wyglądała w II Brygadzie. Nie zwracano na nią aż takiej uwagi, nie musztrowano żołnierzy. Te koleżeńskie relacje powodowały, że Legiony były wojskiem dosyć swawolnym. Efektem były np. rekwizycje dokonywane na ludności cywilnej, nawet opłaty pieniężne nakładane na mieszkańców miasteczek i wsi. Nie przypadkiem w 1916 r. władze Krakowa zakazały wstępu legionistom - ich pojawienie się było bowiem gwarancją burd, restauratorzy mieli już dosyć demolowania lokali. Nie ma się jednak co dziwić, że tak to wyglądało. Legionistami byli przecież młodzi, pełni energii ludzie. 20-łatek był już uważany za bardzo dojrzałego legionistę. Trudno wymagać od 16- czy 17-latków, by żyli w dyscyplinie, skoro nigdy nie przeszli ostrego szkolenia w ck armii. Byli nawet 14- i 15-letni. Śmiano się w Legionach, że warunkiem wstąpienia w ich szeregi było to, aby żołnierz był wyższy od karabinu. Czyli nasi legioniści bezwzględnie wykorzystywali ludność cywilną? Co na to brygadier Piłsudski? Oczywiście, że wykorzystywali. Tak to już wygląda na wojnie. Kiedy brakowało im żywności, sami ją pozyskiwali. Piłsudski nie przeszkadzał, podobnie jak oficerowie w pozostałych brygadach, bo nie było innego wyjścia - żaden dowódca nie pozwoli, by jego żołnierze walczyli głodni. Intendentura często zawodziła.
To się jednak nie przekładało na walkę. Legioniści na polu bitwy byli bardzo karni i zdyscyplinowani. Kiedy na froncie wschodnim w 1916 r. całe dywizje austriackie i pułki niemieckie się poddawały, legioniści walczyli, nie poddawali się ani nie dezerterowali. Według Niemców i Rosjan w 1916 r. na froncie wschodnim (Wołyniu) nie było lepszego wojska niż Legiony. Mało tego, niektórzy generałowie niemieccy oddawali swoje jednostki pod komendę legionowych oficerów, a zdarzało się, co prawda incydentalnie, że rosyjscy żołnierze odmawiali wykonania rozkazu, gdy dowiadywali się, że mają atakować odcinek obsadzony przez legionistów.
W książce opisuje pan kilka historii, które wyglądają jak wyjęte żywcem z „C.k. Dezerterów”. Dlaczego legionowa rzeczywistość prześcigała czasem fikcję literacką? Rzeczywiście można tak powiedzieć. Te historie dotyczą głównie 1917 r., kiedy to relacje legionistów z wojskami sprzymierzonymi się pogorszyły. W miarę upływu czasu rosło napięcie między niepodległościowo zorientowanymi legionistami a ck komendą. Doszło w końcu do tego, że legioniści mieli lepsze relacje z Niemcami niż z Austriakami! Zresztą o ck armii Polacy mieli jak najgorsze zdanie. Nazwali ją „dziadami austriackimi”. Jeżeli dodać do tego jeszcze temperament Polaków, to dochodziło do takich historii jak „szarża” legionistów na ck orkiestrę czy odegranie „Jeszcze Polska nie zginęła” przed austriackimi generałami, co musiało wywołać ich wściekłość. Od strony dowodzenia znamy Józefa Piłsudskiego głównie z wojny polsko-bolszewickiej, jak sobie radził brygadier Piłsudski z planowaniem bitew w I wojnie światowej? Jak na samouka wojskowego, z wiedzą wyniesioną głównie z książek i ze strzeleckich ćwiczeń, trzeba przyznać, że radził sobie nadspodziewanie dobrze. Irytowało to wielu dowódców z ck armii, którzy choć mieli ukończone akademie wojskowe, to jednak dowodzili znacznie gorzej. Przy tym Piłsudski robił rzeczy, które nie mieściły się w głowie oficerom ck armii - nieraz wraz ze swoimi żołnierzami wyskakiwał z okopów i pędził na wroga. Tak właśnie dowodził np. w bitwie pod Konarami. Niewiele brakowało, żeby wówczas zginął. Austriaccy oficerowie nie rozumieli, dlaczego dowódca tak postępuje. Jak to u nich wyglądało? Dowódca gwizdkiem lub chorągiewką wskazywał kierunek ataku, a sam pozostawał z tyłu. Tymczasem raczej normą było, że oficerowie legionowi wyskakiwali z okopów razem z żołnierzami. U Austriaków takie zachowanie było uznawane za niezwykle ryzykowne, ponieważ śmierć oficera groziła rozsypaniem się całego oddziału złożonego z poborowych. W Legionach nie było jednak takiego zagrożenia - Polacy byli żołnierzami ideowymi, dobrze wykształconymi, inteligentnymi. W tym tkwiło źródło sukcesu Legionów Polskich. Czasem ten sukces zależał chyba jednak w znacznej mierze od szczęścia, choćby pod Uliną Małą... Marsz przez Ulinę Małą to jesień 1914 r., tereny Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Część przyszłej I Brygady znalazła się wówczas pomiędzy żołnierzami rosyjskimi. Okazało się, że wojska austro-węgierskie przeszły dalej w kierunku zachodnim. Piłsudski postanowił przejść nocą na południe przez bardzo wąską szparę między formacjami rosyjskimi i pomaszerować w kierunku Krakowa. Ta brawurowa akcja zakończyła się sukcesem. Po marszu przez Ulinę Małą Piłsudski powiedział, że wreszcie czuje się prawdziwym żołnierzem. Myślę, że sprawiedliwe będzie podzielenie chwały za ten marsz po połowie między Piłsudskiego a Śmigłego-Rydza. Był to manewr bardzo ryzykowny, ale często takie pomysły amatorów wojskowych były na tyle zaskakujące, że się udawały. Dzięki nieszablonowemu podejściu legioniści niejednokrotnie wygrywali starcia z wojskami dowodzonymi przez absolwentów renomowanych uczelni wojskowych. Kogo można byłoby nazwać prawą ręką brygadiera Piłsudskiego? W sprawach politycznych z pewnością Walerego Sławka, jego przyjaciela jeszcze z czasów konspiracji PPS-owskiej, a w politycznych i wojskowych ukochanego adiutanta Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego. Doskonale do siebie pasowali temperamentami. Byli jak dwaj rycerze Sarmaci 2 „Potopu" Sienkiewicza. Bliskim współpracownikiem Piłsudskiego był również Kazimierz Sosnkowski, jako profesjonalny szef sztabu. To właśnie Sosnkowski dowodził w zastępstwie Piłsudskiego podczas bitwy pod Łowczówkiem, która do historii przeszła jako „krwawa Wigilia" Legionów 1914 r. Spisał się wówczas bardzo dobrze - Polacy nie dali się zepchnąć na południe atakującym Rosjanom, którzy mieli dwukrotną przewagę. Bitwa w 1916 r. pod Kostiuchnówką jest chyba kluczowa dla legendy Legionów. To była najbardziej krwawa bitwa w historii Legionów Polskich. Pod symboliczną nazwą „Kostiuchnówką" mieści się wiele mniejszych i większych potyczek - front był wówczas rozciągnięty na długości ok. 60-70 km. „Kostiuchnówką" to suma wysiłku wszystkich trzech brygad, które się tam znakomicie biły. To właśnie po tej bitwie zaczęto podkreślać, że Piłsudski myślał strategicznie i był w stanie planować działania w skali frontu jak rasowy wysoki oficer sztabowy. Z perspektywy lat może się wydawać, że Legiony były monolitem, ale to przecież nieprawda. W czasie I wojny światowej powstały trzy brygady. Przez wiele miesięcy walczyły osobno, budując swoje własne, bardzo odrębne tradycje. Jak już wspomniałem, I Brygada powstała na podstawie organizacji strzeleckich, była to młodzież bardzo ideowa, związana z opcją niepodległościowo-demokratyczną o zabarwieniu socjalistycznym. II Brygada walczyła początkowo w Karpatach. Dowodzili nią Józef Haller i Marian Żegota-Januszajtis. Brygada ta skupiała głównie zwolenników opcji narodowej. Widać to było również po stosunku do religii i Kościoła. I Brygada nazywała żołnierzy II Brygady „biskupami”. Żołnierze Piłsudskiego mieli generalnie z religią na bakier. O ile we frontowych ziemiankach II Brygada wieszała obrazki Matki Boskiej Częstochowskiej, o tyle I Brygada portrety Piłsudskiego. Przeżycia wojenne powodowały, że żołnierze rewidowali swoje podejście do religii. Początkowo Piłsudski miał niezłe relacje z Hallerem, ale po pewnym czasie zaczęły się one psuć. II Brygadę wspierał Sikorski, który identyfikował się z ideą stworzenia Austro-Węgro-Polski. I dlatego bardzo często nie akceptował pomysłów Piłsudskiego. III Brygada była w połowie drogi - częściowo opowiadała się za Piłsudskim, a częściowo za Hallerem. Legioniści bili się ramię w ramię ze wspólnym wrogiem, ale oficerowie coraz bardziej ze sobą rywalizowali i się spierali. Doszło do tego, że w 1917 r. można już było mówić o wojnie polsko-polskiej, która potem rzutowała na życie polityczne w okresie międzywojennym i w czasach II wojny światowej. Na przykład do dziś nie wiadomo przecież, co się stało z gen. Włodzimierzem Zagórskim, jednym z dowódców II Brygady, po zamachu majowym... Jaki posłuch miał Piłsudski w czasie tzw. trzeciego kryzysu przysięgowego z lata 1917 r.? Zacznijmy od tego, że po akcie 5 listopada (1916 r.), gdy okupanci zapowiedzieli powołanie Królestwa Polskiego, miała powstać polska armia ochotnicza. Piłsudski wierzył, że pod-stawą armii zorganizowanej u boku Niemców będą Legiony Polskie, a on będzie ich dowódcą. Stało się jednak inaczej. Rządzący w Warszawie niemiecki gen. Hans von Beseler zapowiedział, że to on będzie dowódcą armii, a Legiony zostaną pominięte w rekrutacji. Sytuacja w Europie szybko się jednak zmieniała. W 1917 r. doszło do rewolucji w Rosji (najpierw lutowej), potem USA dołączyły do wojny i coraz bardziej było widać, że siły Rzeszy i Austro-Węgier wyraźnie słabną. Piłsudski zrozumiał, że dalsze stawianie na państwa centralne będzie szkodzić sprawie polskiej. Przysięga, którą latem 1917 r. mieli złożyć legioniści pochodzący z byłego zaboru rosyjskiego m.in. na wierność Niemcom i Austriakom, była dla niego doskonałym pretekstem do porzucenia dotychczasowych sojuszników. Ponad dwie trzecie legionistów odmówiło złożenia przysięgi (brygady I i III w zdecydowanej większości, ale już II Brygada w większości złożyła przysięgę). W związku z tym oficerowie zostali internowani w Beniaminowie, a szeregowcy i podoficerowie w Szczypiornie. Piłsudski wraz z Sosnkowskim zostali uwięzieni w Magdeburgu. To tylko wzmocniło jego legendę i coraz więcej Polaków domagało się uwolnienia Piłsudskiego. Dlatego cieszył się tak wielką popularnością w listopadzie 1918 r. Jednak wciąż wielu ludzi widzi w nim agenta ck wywiadu. Przy okazji odnalezienia teczki „Bolka" apologeci Lecha Wałęsy mówili: „To nic strasznego, przecież Piłsudski też był agentem!". Gdyby żył, Piłsudski mógłby takie osoby pozwać do sądu i z pewnością by wygrał proces. Nigdy nie był agentem ani tajnym współpracownikiem. Osoby, które powtarzają takie słowa, nie rozumieją jego pomysłu na wojnę i na wywalczenie niepodległości. Oczywiście Piłsudski, podobnie jak inni polscy politycy, w tym lojaliści, musiał się komunikować z ck wywiadem i kontrwywiadem, by dogadywać szczegóły akcji wojskowej. Zobowiązał się też - podobnie jak inni polscy irredentyści - świadczyć usługi wywiadowcze przeciwko Rosji. Nigdy jednak na nikogo nie donosił ani w żaden sposób nie szkodził sprawie polskiej. Nigdy z tytułu kontaktów z ck wywiadem nie otrzymywał wynagrodzenia ani dóbr w naturze. Te pomówienia to efekt powojennego konfliktu z endecją, która starała się w ten sposób zniszczyć jego wizerunek w społeczeństwie. Po to samo narzędzie sięgnięto zresztą w czasach PRL.
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą pisać komentarze!
Powered by !JoomlaComment 3.25
3.25 Copyright (C) 2007 Alain Georgette / Copyright (C) 2006 Frantisek Hliva. All rights reserved." |
|||||
Ostatnio zmieniany w Czwartek, 22 Luty 2018 13:07 |