Na operację Hamasu pod nazwą Potop Al-Aksa Izrael odpowiedział kontrofensywą pod kryptonimem Żelazne Miecze. Miecze nie zdołały całkiem powstrzymać Potopu, a konfrontacja może się rozlać po całym ;
Bliskim Wschodzie.
Atak Hamasu. Rankiem 7 października 2023 r. rządząca w Strefie Gazy islamska fundamentalistyczna organizacja terrorystyczna Hamas (art. s. 20, 22, 54) poinformowała, że rozpoczęła operację Potop Al-Aksa – frontalny atak na Izrael. Kryptonim pochodzi od nazwy meczetu na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie (art. s. 66), któremu działania Izraela miały jakoby zagrażać. Potopem zaś miało być wywołane operacją Hamasu zbrojne powstanie wszystkich muzułmańskich sąsiadów Izraela, które zalałoby i usunęło „syjonistyczny twór” niemający w świetle ideologii Hamasu prawa, by istnieć.
Mieszkańcy kibuców położonych w otulinie Gazy i miejscowości znajdujących się w zasięgu palestyńskich rakiet dowiedzieli się o ataku o godz. 6.30, gdy Hamas i sprzymierzona z nim mniejsza organizacja Palestyński Islamski Dżihad (art. s. 54) rozpoczęły ostrzał Izraela: w ciągu 20 minut odpaliły przynajmniej 3 tys. rakiet (źródła Hamasu mówią o 5 tys.). Większość została zestrzelona przez system obronny Żelazna Kopuła (s. 17), lecz pięć osób zginęło od rakiet, w tym mieszkańcy arabskiej wioski na pobliskiej pustyni Negew. Równocześnie zaatakowano dronami izraelskie wieże obserwacyjne prowadzące optyczny i elektroniczny monitoring sytuacji po drugiej stronie granicy, wyposażone w zdalnie sterowane karabiny maszynowe. W tym samym czasie w kilkunastu miejscach buldożery utorowały drogę przez izraelski system barier wybudowany na granicy.

Atak zakończył się całkowitym sukcesem. Zniszczenie wież obserwacyjnych pozbawiło armię izraelską możliwości monitorowania sytuacji i zbrojnej na nią odpowiedzi. Przez ponad 30 wyłomów w granicznych barierach ok. 3 tys. uzbrojonych członków Hamasu i Dżi-hadu wdarło się – pieszo, na motocyklach i pi-ckupach – na terytorium Izraela. Za nimi granice przekraczali cywile z Gazy, którzy też często uczestniczyli w mordach, uprowadzeniach i grabieży. Później już w Gazie cywile uczestniczyli w dręczeniu uprowadzonych i szydzeniu z nich. Napastnicy zdobyli także przejścia graniczne w Erez i Kerem Szalom. Trzonem ataku była elitarna formacja komandosów morskich Hamasu Nukhba; kilkudziesięciu jej członków wylądowało w Izraelu na lotniach, a niewielka grupa dokonała desantu morskiego w Zikim.
Armia izraelska nie spodziewała się ataku mimo mnożących się ostrzeżeń wywiadowczych. Nie wprowadzono stanu podwyższonej gotowości bojowej, a 5 października przeniesiono z granicy z Gazą na Zachodni Brzeg stu komandosów. Wcześniej Izraelczycy oceniali, że Hamas zbyt jest zajęty trudnościami w administrowaniu Gazą, by ryzykować poważniejszą konfrontację, którą w dodatku, ich zdaniem, ze względu na ogromną dysproporcję sił (art. s. 18) musiałby przegrać. Atak nastąpił w sobotę, dzień odpoczynku religijnego w judaizmie, na którą akurat przypadało święto Sim-chat Tora (Radość Tory). Świąteczna atmosfera osłabiła czujność Izraelczyków: szacuje się, że połowa z 1,5 tys. stacjonujących przy granicy żołnierzy przebywała na przepustkach.
Podobna sytuacja zdarzyła się już wcześniej w wojnach Izraela z Arabami – dokładnie pół wieku i jeden dzień wcześniej, w 1973 r. armie Egiptu i Syrii bez trudu przełamały izraelskie umocnienia na wschodnim brzegu Kanału Su-eskiego i na Wzgórzach Golan w ataku przepro -wadzonym w sobotę i w największe święto juda-izmu-JomKippur, Dzień Pojednania (art. s. 47).

Masakra ludności kibuców. W październiku 2023 r. największa rzeź miała miejsce na błoniach przy kibucu Re’im podczas festiwalu muzycznego Supernova, w którym uczestniczyło do 6 tys. młodych ludzi. Napastnicy zamordowali na miejscu 364 osoby, a przynajmniej 37 uprowadzili do Gazy. Wśród ofiar byli także izrael-scy Arabowie pracujący przy obsłudze festiwalu. Inni Arabowie, z pobliskichbeduińskich wiosek, pospieszyli z ratunkiem, przedzierając się pod ogniem swymi pojazdami. Pomoc nie mogła nadejść z okolicznych kibuców, bo i one zostały zaatakowane. Celem nie był jednak festiwal ani pobliski kibuc (który ocalał), lecz leżąca tuż obok baza wojskowa mieszcząca dowództwo dywizji Gaza. Baza nie została zdobyta – choć obrońcy ponieśli straty – ale jej oblężenie trwające do wieczora zdezorganizowało izraelską obronę.
Poranny ostrzał ułatwił napastnikom zadanie. Wszystkie domy w kibucach są wyposażone w schrony przeciwrakietowe zbudowane tak, by powstrzymać odłamki głowic, ale nie bezpośredni atak z broni maszynowej. Mieszkańcy na dźwięk rakiet schronili się w schronach, czekając, aż przez radio zostanie podany sygnał zakończenia nalotu. Tymczasem zamiast sygnału w kibucach pojawili się ha-masowcy, którzy albo szturmowali schrony, wywlekali z nich ludzi i w wielu przypadkach mordowali ich na miejscu, albo strzelali do schronów z granatników lub podpalali je wraz z całymi domami. Do największych masakr doszło w kibucu Be’eri – 108 zabitych, ponad 10 proc, mieszkańców, czy Nir Oz, gdzie zamordowano lub uprowadzono jedną czwartą z 380 mieszkańców. Hamasowcy zaatakowali i przez kilka godzin kontrolowali część ulic w pobliskich trzech kilkudziesięciotysięcznych miastach: Sderot, Netivot i Ofakim, położonych nawet 20 km od granicy.
W Sderot zginęło ponad 50 cywilów i ponad 20 policjantów (art. s. 9). Najcięższe walki toczyły się o posterunek policji zdobyty przez ha-masowców. Został on w końcu odbity z użyciem buldożerów, gdy stwierdzono, że napastnicy zabili wszystkich Izraelczyków znajdujących się w środku. W przynajmniej dwóch przypadkach Izraelczycy zginęli z rąk swoich. Izraelski helikopter ostrzelał samochód z terrorystami wracający ze zdobytego kibucu Nir Oz do Gazy. W środku znajdowała się jednak najprawdopodobniej też 68-letnia kibucniczka Efrat Katz, która zginęła. Podobna sytuacja miała mieć miejsce na terenie festiwalu Supernova, choć Izrael temu zaprzecza. Wreszcie podczas walk w kibucu Be’eri dowodzący siłami izraelskimi gen. Barak Hiram wydał rozkaz, by czołg ostrzelał budynek, w którym hamasowcy uwięzili 15 Izraelczyków. W efekcie ostrzału zginęli wszyscy hamasowcy oraz 13 z 15 uprowadzonych.
W sumie zamordowano ok. 1200 osób (w tym 373 funkcjonariuszy służb mundurowych). Pierwotny szacunek 1400 ofiar zrewidowano po dokładniejszym zbadaniu szczątków ludzkich. Ok. 200 zabitych osób miało obce obywatelstwo: 35 francuskie, 31 amerykańskie, 33 tajskie (Tajowie pracowali w kibucach jako robotnicy rolni). Pośród 251 uprowadzonych do Gazy byli obywatele 19 państw, w tym przynajmniej czworo Polaków, z których trzech zmarło lub zginęło w niewoli (art. s. 11). Najstarszą uprowadzoną była 85-letnia jochewed Katz, najmłodszym – 9-miesięczny Kfir Bibas.
Hamasowcy często mordowali ofiary z wyjątkowym okrucieństwem, a swoje czyny dokumentowali filmikami przeznaczonymi do udostępniania w mediach społecznościowych, nagrywanymi kamerkami czołówkami. Izraelczycy znajdowali je przy zabitych hamasowcach. Jeden z napastników z dumą zaraportował w rozmowie telefonicznej rodzicom w Gazie: „Zabiłem już dziesięciu Żydów! Możecie być ze mnie dumni!”. W innym zarejestrowanym przypadku napastnicy zamordowali rodziców na oczach dzieci, po czym stwierdzili, że je oszczędzą, bo „Hamas nie wojuje z dziećmi”. Masakrę widać na nagraniach z kamer zainstalowanych w kibucach i przy drogach. Są udokumentowane przypadki gwałtów i przemocy seksualnej, choć przynajmniej dwie relacje na ten temat okazały się później fałszywe. Także fałszywe były informacje o obcinaniu dzieciom głów nożami. W obu przypadkach ratownicy mylnie zinterpretowali stan szczątków, które znaleźli w kibucach.
Pierwsza reakcja. Izraelska odpowiedź zbrojna na akcję Hamasu początkowo była bezładna. Dopiero o godz. 7.43 dowództwo armii wydało wszystkim dostępnym jednostkom rozkaz skierowania się w stronę Gazy, ale nie zdawało sobie jeszcze sprawy ze skali ataku. Alert wojenny wydano dopiero pół godziny później. Sądzono zrazu, że to jakaś wyjątkowo śmiała napaść grupek terrorystów, a nie skoordynowana frontalna inwazja wojsk uzbrojonych w broń przeciwczołgową (hamasowcy skutecznie z niej korzystali). „Nie mieliśmy bladego pojęcia, co się dzieje” – powiedział CNN były szef Mosadu Efraim Halevy. Co gorsza, drogi były częściowo zablokowane samochodami cywilów, którzy usiłowali ujść ze strefy walki zostali zabici na szosach. Utrudniało to przerzucanie wojsk i czyniło z żołnierzy łatwy cel. Nieświadome powagi sytuacji w kibucach wojsko uznało za priorytet oswobodzenie baz Re’im i Kisufim, których obszar, choć nie budynki, został zajęty przez Hamas. W rezultacie większość napastników wycofała się bez starcia z wojskiem. Polec ich miało jednak około tysiąca, a walki trwały jeszcze nazajutrz.
O godz. 10.34, a więc cztery godziny po napaści, podjęto decyzję o kontrataku, któremu nadano kryptonim Żelazne Miecze. Niemal natychmiast lotnictwo zaczęło bombardować obiekty Hamasu w Gazie. Inaczej niż w poprzednich walkach odstąpiono-w obliczu skali napaści- od praktyki, której zresztą prawo wojny nie wymaga, by przed właściwym atakiem przeprowadzić ostrzegawczy, dający cywilom czas na ewakuację. Wezwano jednak cywilów, by opuścili domy i skierowali się do wskazanych stref bezpiecznych. Wykonanie tego polecenia było często niemożliwe, obiecywane bezpieczeństwo zaś wątpliwe.
„Obywatele Izraela, jesteśmy na wojnie i ją wygramy” – oświadczył o godz. 11.09 premier Beniamin Netanjahu (art. s. 24) w nadanym przez Twitter oświadczeniu do narodu.
W pierwszej reakcji na masakrę 7 października Izrael zyskał wyrazy solidarności i poparcia nie tylko od dotychczasowych sojuszników, ale nawet od państw, które, jak Polska, z rozmaitych powodów były wobec jego dotychczasowej polityki krytyczne. W świecie arabskim jedynie Zjednoczone Emiraty Arabskie potępiły Hamas. Nie uczyniły tego utrzymujące stosunki dyplomatyczne z Jerozolimą Bahrajn, Egipt, Jordania i Maroko, a także Autonomia Palestyńska, mająca być dla Hamasu polityczną alternatywą. Później poparcie dla Izraela zaczęło topnieć, a na ulicach – nie tylko w świecie arabskim, ale też w Europie Zachodniej i USA – demonstrowano solidarność z Hamasem i potępienie dla Izraela (art. s. 86).

7 października 2023 r.
Kontrofensywa. O godz. 0.35 wojsko podało po raz pierwszy w tej wojnie, że lotnictwo zaatakowało w Gazie dwa meczety wykorzystywane przez Hamas dla celów wojskowych. Odtąd informacje o takich atakach na obiekty normalnie chronione – świątynie, szpitale, szkoły, domy mieszkalne – będą powtarzać się systematycznie. Wojsko uzasadnia je tym, że były używane do celów militarnych: jako punkty zbiorcze terrorystów, magazyny broni lub miejsca, z których prowadzono ostrzał, w tym rakietowy. Gdy wojsko weszło do Gazy, systematycznie przedstawiało sfotografowane i sfilmowane dowody takiego użycia tych miejsc, pozbawiające je w świetle prawa wojny statusu miejsc chronionych.
Atakowanie takich celów musiało nieuchronnie powodować znaczne straty wśród ludności cywilnej i Izraelczycy od pierwszego dnia operacji byli tego świadomi. Hamas, ale także często organizacje międzynarodowe działające w Gazie z reguły odrzucają bądź ignorują izraelskie wyjaśnienia. Z kolei niepotwierdzone doniesienia medialne (art. s. 80) mówią o przyjęciu przez armię izraelską niezwykle elastycznych kryteriów oceny dopuszczalnych strat cywilnych, mających wynosić nawet 40 cywilów na jednego hamasowca. Rolę w wyznaczaniu celów dla armii miała także odgrywać sztuczna inteligencja.
Należy pamiętać, że zasada proporcjonalności strat, której stosowania wymaga prawo wojny, nie mówi, że liczba ofiar po obu stronach powinna być podobna, tylko o tym, że przewidywana liczba ofiar cywilnych – o ile takie będą – ma odpowiadać wartości wojskowej zaatakowanego celu. Nie istnieją tu żadne powszechnie przyjęte normy, a o proporcjonalności może ewentualnie po fakcie wypowiedzieć się sąd. Pierwszego dnia wojny ministerstwo zdrowia w Gazie podało, że zginęło 232 Palestyńczyków, a 1697 zostało rannych (art. s. 13).

Język hańby. W szoku po bezprecedensowej rzezi, najkrwawszym ataku na Żydów od czasu Zagłady, izraelscy przywódcy sięgnęli po język haniebny. Prezydent Icchak Herzog oświadczył, że w Gazie „odpowiedzialny jest cały naród”, acz zastrzegł, że „Izrael nie bierze na cel niewinnych cywilów”. Minister obrony (od 2022 r.) Joaw Galant stwierdził: „Walczymy z ludzkimi zwierzętami”, lecz dodał, że mówi o Hamasie, nie o Palestyńczykach w ogóle. Zaś minister dziedzictwa narodowego Amichaj Elijahu w odpowiedzi na sugestię dziennikarza, że może chciałby, by na Gazę zrzucić bombę atomową, stwierdził, że „to jeden sposób. Drugim jest postraszyć”. Netanjahu nazwał swego ministra „oderwanym od rzeczywistości” i wykluczył go z posiedzeń rządu.
Bombardowania różnych punktów w Strefie Gazy trwały odtąd niemal nieprzerwanie, a 13 października dowództwo armii poleciło mieszkańcom północnej części Gazy, by opuścili swe domy w obliczu nadchodzącej ofensywy i udali się na południe. Organizacje międzynarodowe potępiły polecenie jako oburzające, Hamas zaś odpowiedział wezwaniem mieszkańców do pozostania na miejscu. Część jednak postanowiła się ewakuować, korzystając z sześciogodzinnego zawieszenia broni ogłoszonego przez armię. 70 ewakuujących się osób zginęło wówczas w eksplozji „niewiadomego pochodzenia”. USA i UE potępiły Hamas za używanie cywilów jako żywych tarcz.
17 października wybuch w pobliżu szpitala Al-Ahli al-Arabi w Gazie środkowej miał zabić -według Hamasu, który oskarżył o jego spowodowanie Izrael – 500 osób. Izraelskie dochodzenie ustaliło, że winny był awaryjny upadek palestyńskiej rakiety odpalonej przez Dżihad. Władze USA, Kanady, Wielkiej Brytanii i Francji uznały to wyjaśnienie za najbardziej prawdopodobne, Amerykanie zaś ocenili, że zabitych było ok. 60. Izraelczycy szacują, że ofiary takich awarii stanowić mogą 10 proc, wszystkich zabitych.
Podczas działań zbrojnych udało się uwolnić dwoje zakładników.

Tunele pod Gazą. Izrael zmobilizował 300 tys. rezerwistów, największą liczbę w swej historii, i 27 października przypuścił siłami 100 tys. żołnierzy lądowy atak na Gazę. Władze izraelskie podały, że celem ataku i całej wojny jest zmiażdżenie Hamasu i niedopuszczenie, by znów sprawował władzę w Gazie, oraz oswobodzenie wszystkich uprowadzonych. W Dżabaliji, gdzie był obóz dla uchodźców, Izraelczycy zbombardowali tunele, w których miał się ukrywać jeden z dowódców Hamasu Ibrahim Biari z 40 żołnierzami; w wyniku zawalenia przekopów runęły domy, pod którymi zostały wydrążone, zabijając 50 cywilów. Ten atak uznano za możliwą zbrodnię wojenną.
Sieć hamasowskich tuneli rozciąga się pod całą Strefą Gazy. W 2021 r. dowódca wojskowy Hamasu Jahija Sinwar (art. s. 20) podał, że ma ponad 500 km długości, czyli więcej niż londyńskie metro. Izraelscy eksperci wojskowi oceniają, że jest jeszcze dłuższa. Tunele znajdują się od 20 do 30 m pod ziemią, lecz bywają i na głębokości 50 m; większość z nich pozwala iść w pozycji wyprostowanej, a niektóre są tak szerokie, że można w nich jeździć samochodami. Jeden z tuneli przebiegał pod biurem UNRWA, oenzetowskiej agendy ds. palestyńskich uchodźców, i czerpał z niego prąd. Hamas używa tunęli do magazynowania i produkowania broni oraz amunicji, koszarowania bojówkarzy, przetrzymywania więźniów, przemycania towarów pod granicą z Egiptem, ale przede wszystkim do działań zbrojnych.
Hamasowcy skutecznie przypuszczają ataki z tuneli i kryją się się w nich, uniemożliwiając izraelskiemu wojsku pełne kontrolowanie już zdobytego terytorium. Budowa tuneli pochłonęła większość funduszy pomocowych skierowanych do Gazy. Odpowiadając 31 października 2023 r. na pytanie stacji telewizyjnej Russia Today, dlaczego Hamas nie zbudował schronów dla ludności i nie pozwala jej korzystać z tuneli, przywódca Hamasu Musa Abu Marzuk odpowiedział: „Zbudowaliśmy tunele, bo nie mamy jak się osłaniać przed nalotami. Walczymy z tuneli. 75 proc, mieszkańców Gazy to uchodźcy, za ich bezpieczeństwo odpowiada ONZ. Jest obowiązkiem okupanta (tj. Izraela-przyp. KG) dostarczyć im wszelkie usługi”. Likwidowanie tuneli jest trudne: ich wysadzanie powoduje ofiary, zalanie wodą morską okazało się niewykonalne, a szturmowanie naraża żołnierzy na ostrzał i eksplozje pułapek. Tunele to jeden z podstawowych punktów oporu Hamasu.

Ale armia izraelska musiała się liczyć nie tylko z tunelami, lecz także z nieoczekiwaną de-terminacj ą wojenną, dobrym zorganizowaniem i wysokim morale Hamasu. Oraz z poparciem, jakiego udziela mu, jak się wydaje, większość mieszkańców Gazy upatrująca w organizacji obrońców przed izraelską agresją. Każdy ostrzał artyleryjski czy lotniczy powodował ofiary cywilne, które nawet wspierające Izrael Stany Zjednoczone zaczęły głośno uznawać za nadmierne. Walki z Hamasem o szpitale wywoływały potępienie, nawet jeśli ich wojskowe wykorzystanie przez terrorystów nie budziło wątpliwości. Gdy zaś Izraelczycy po zdobyciu szpitala al-Szifa nie znaleźli pod nim bunkra dowodzenia Hamasu, o którego istnieniu zapewniali, ich wiarygodność – także w innych sprawach – została zakwestionowana. Izraelska ofensywa lądowa w ciągu miesiąca zajęła północną połowę Strefy, skutecznie ograniczając zdolność Hamasu do ostrzeliwania Izraela, bo tam umieszczona była większość wyrzutni rakietowych. Tym niemniej do końca 2023 r. Hamas zdołał odpalić na Izrael ok. 1500 rakiet, nie licząc salwy początkowej. W 2024 r. ostrzał zdarzał się sporadycznie, lecz jeszcze 24 maja osiem rakiet uderzyło w okolice Tel Awiwu. System antyrakietowy unieszkodliwiał większość z nich. Propozycje porozumienia. 22 listopada 2023 r. strony – korzystając z pośrednictwa Kataru – wynegocjowały czterodniowe zawieszenie broni. Hamas zwolnił 105 nieletnich osób oraz starszych zakładniczek, Izrael zaś 210 nieletnich oraz kobiet odsiadujących wyroki w izraelskich więzieniach. Udało się przedłużyć rozejm o dalsze dwa dni, lecz następnie strony oskarżyły się nawzajem o jego naruszenie i walki zostały wznowione. Nie udało się osiągnąć porozumienia, choć Izrael na początku maja 2024 r. zaakceptował przedstawioną przez prezydenta Joe Bidena jedną z wcześniejszych hamasowskich propozycji, wspartą rezolucją Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Przewiduje ona uwolnienie przez Hamas zakładników: wszystkich kobiet oraz mężczyzn w wieku niepoborowym w zamian za zwolnienie palestyńskich więźniów skazanych za terroryzm, w tym za mordy (w proporcji 20 do 1). W tym czasie Izrael ma się wycofać z zabudowanej części Gazy i zezwolić Palestyńczykom na powrót do domów będących przeważnie w ruinie (ponad 60 proc, budynków zostało zburzonych lub uszkodzonych) bez sprawdzania, czy są wśród nich hamasowcy. W drugim etapie negocjowane ma być całkowite wycofanie Izraela z Gazy oraz uwolnienie pozostałych zakładników w zamian za więźniów palestyńskich (w proporcji 30 do 1). W trzecim etapie rozpoczęto by międzynarodową odbudowę Gazy.
W tle są prowadzone od jakiegoś czasu rozmowy saudyjsko-amerykańsko-izraelskie, dzięki którym Jerozolima i Riad nawiązałyby stosunki dyplomatyczne, USA udzieliłyby Ria-dowi gwarancji bezpieczeństwa, a Jerozolima przedstawiłaby wiarygodny terminarz dochodzenia do palestyńskiej niepodległości. Zawarcie porozumienia w takim kształcie wykluczyłoby walkę zbrojną o Palestynę i zabezpieczyłoby Arabię Saudyjską przed zagrożeniem ze strony Iranu. Spekuluje się, że niedopuszczenie do finalizacji tych rozmów było przyczyną, dla której Hamas zaatakował właśnie 7 października. Obecnie Hamas żąda, by Izrael od razu zapowiedział koniec wojny oraz by nie było przeszkód dla powrotu Hamasu do władzy w Gazie. Czyli żeby Izrael zrezygnował z dwóch swoich celów wojennych. Trzeci – uwolnienie uprowadzonych – zostałby spełniony w pewnym stopniu. Źródła amerykańskie szacują, żezpozostającychwniewoli 121 osóbżyjemniej niż połowa.
12 lutego 2024 r. izraelskie siły specjalne uwolniły z Rafah dwóch zakładników (w operacji miało zginąć 94 Palestyńczyków), 8 czerwca w kolejnej operacji specjalnej uwolniono w Nusseirat czterech zakładników (w operacji miało zginąć 274 Palestyńczyków). W obu przypadkach uprowadzeni byli więzieni w prywatnych mieszkaniach palestyńskich rodzin, które otrzymywały za to pieniądze od Hamasu. Wysoka, acz niepotwierdzona liczba ofiar spowodowana była otworzeniem przez ha-masowskich strażników ognia do izraelskich komandosów w gęsto zaludnionych dzielnicach mieszkalnych.
Przebywające na emigracji w Katarze kierownictwo Hamasu zasadniczo zaakceptowało propozycję Bidena stopniowego wygaszania konfliktu, lecz ostatnie słowo ma ukrywający się w tunelach pod Gazą dowódca wojskowy Jahija Sinwar. Ten zaś, silny poparciem sojuszników z Teheranu, Kataru, Turcji i Rosji oraz części zachodniej opinii publicznej, ani myśli ustępować. Nikt, być może poza Teheranem, nie jest w stanie wywrzeć na Hamas skutecznej presji. Z kolei premier Netanjahu przewleka negocjacje. Pozostaje spektakl bezskutecznych apeli wystosowywanych do organizacji terrorystycznej przez głowy 19 państw, których obywatele są w Gazie więzieni, by zechciała uwolnić uprowadzonych.

Klęska humanitarna. Izraelczycy systematycznie szturmowali kolejne pozycje w Gazie i zajmowali je za cenę licznych ofiar cywilnych. Armia informowała w internecie i na zrzucanych z samolotów ulotkach, w jakich miejscach będzie atakować, wzywając mieszkańców, by się przemieszczali do obszarów określonych jako bezpieczne. System ten krytykowano ze względu na niepewny dostęp Palestyńczyków w Strefie do internetu, słabe gwarancje bezpieczeństwa nawet w miejscach tak określonych, a w końcu niemożliwość poruszania się dzieci, ludzi starszych, chorych czy inwalidów po zasłanych gruzem ulicach. Zasadność tych krytyk potwierdziła sprawa konwoju World Central Kitchen (WCT), międzynarodowej organizacji humanitarnej dostarczającej żywność cywilom w Gazie (art. s. 28)
Zarzut pod adresem Izraela, że celowo głodzi ludność Gazy, jest niemal od początku wojny wysuwany przez ONZ i wszystkie działające w Gazie organizacje międzynarodowe. Stał się kluczowym elementem oskarżenia, jakie przeciwko premierowi Netanjahu i ministrowi obrony Galantowi szykuje prokurator Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości Karim Khan (art. s. 31). Nawet w warunkach pokoju Strefa była zależna od importu żywności, który dramatycznie się skurczył na skutek działań wojennych. Izraelczycy poddają każdą wjeżdżającą do Gazy ciężarówkę zaostrzonym kontrolom, co spowalnia dostawy. Na terenie Izraela ekstremiści blokują dostawy żywności do Strefy, by „nie karmić wroga”. Już po wjeź-dzie do Gazy transporty są często przejmowane przez Hamas i grupy przestępcze. ONZ w czerwcu stwierdziła, że na skutek bezprawia panuje totalny chaos uniemożliwiający organizacji docieranie z pomocą humanitarną.
Izrael zwraca uwagę, że żywność po przejściu kontroli zalega w magazynach zamiast być rozprowadzana w głąb Strefy. Gdy przejścia graniczne są atakowane – jak wówczas, gdy Hamas ostrzelał na początku maja przejście w Kerem Szalom – dostawa przez nie staje się niemożliwa. Egipt odmówił zezwolenia na dalsze dostawy pomocy przez przejście w Rafah, gdy Izrael pod koniec maja zdobył to miasto na granicy z Egiptem, wcześniej kontrolowane przez Hamas. Tony żywności zgniły, zanim Kair zdecydował, by transporty z Rafah skierować do ponownie otwartego Kerem Szalom.
Pod koniec kwietnia hamasowskie ministerstwo zdrowia podało, że od wybuchu wojny w Gazie z głodu zmarło tam 28 dzieci. W czerwcu raport Komitetu Badania Głodu, czołowej organizacji IPC (Zintegrowana Klasyfikacja Fazy Bezpieczeństwa Żywnościowego), stwierdził, że nie ma wystarczających danych, by mówić o stanie głodu w Gazie. Niezależnie od tego sytuacja ludności w Strefie jest katastrofalna. Większość ucierpiała na skutek śmierci kogoś z bliższej lub dalszej rodziny, znaczna część mieszkańców kilkakrotnie mu-siała uciekać przed bombami i straciła domy. Dostęp do wody, żywności, schronienia i leków pozostaje bardzo ograniczony, bezpieczeństwo zaś, choćby na elementarnym poziomie, nie istnieje.
Część izraelskich żołnierzy zdaje się motywowana głównie chęcią odwetu za rzeź z 7 października. W sieci rozpowszechniają nagrania swoich działań w Gazie, dowodzące skrajnego lekceważenia godności i praw Palestyńczyków, a w niektórych przypadkach mogące stanowić dowody zbrodni wojennych. Na nagraniach widać okrutne traktowanie jeńców, niszczenie mienia cywilów, bezczeszczenie meczetów i palenie Koranu. Generał Hiram sfilmował wysadzenie w powietrze budynków jednego z uniwersytetów, zdobytego po tym, gdy Hamas uczynił zeń punkt oporu. Ich zniszczenie nie miało jednak żadnego celu wojskowego i kosztowało Hirama spodziewany awans. Izraelska prokuratura wojskowa prowadzi ok. 70 dochodzeń wobec wojskowych o możliwe naruszenia w Gazie praw wojny.
W kwietniu 2024 r., po wycofaniu się Izraelczyków z terenów szpitali al-Szifa i Nassera w środkowej części Gazy, znaleziono tam zbiorowe groby i pojawiły się doniesienia o pochowaniu w nich przez Izraelczyków ciał. Okazało się jednak, że są to groby ofiar wojny wykopane przez samych Palestyńczyków, a po zajęciu terenów szpitali otwarte przez żołnierzy izraelskich, którzy szukali w nich ciał uprowadzonych współobywateli. Tych ciał nie znaleziono, groby zostały ponownie zasypane. Plotki, jakoby niektóre ciała miały związane ręce lub rany postrzałowe głowy, co mogłoby świadczyć o eg zekucjacłi, nie zostały potwierdzone.
Mnożą się za to doniesienia o torturowaniu lub wręcz mordach w izraelskich obozach jenieckich i więzieniach mężczyzn aresztowanych w Gazie, podejrzanych o przynależność do Hamasu lub sprzyjanie mu. Relacje składają osoby zwalniane z tych ośrodków. Czerwony Krzyż nie ma do tych miejsc dostępu, co stanowi naruszenie konwencji genewskiej.
Szturm na Rafah. Do maja 2024 r. jedynym miastem niezajętym jeszcze przez Izraelczyków i relatywnie oszczędzonym przez bomby i ostrzał była położona na granicy z Egiptem 170-tysięczna Rafah, gdzie schroniło się ok. 1,4 min Palestyńczyków z północnej części Strefy. Armia szacowała, że schroniły się tam ostatnie cztery bataliony Hamasu, i zamierzała je rozbić. ONZ i organizacje humanitarne przestrzegały przed ogromną liczbą ofiar cywilnych w przypadku ofensywy. Prezydent Joe Biden, coraz bardziej krytyczny wobec sposobu prowadzenia przez Izrael wojny w Gazie, choć popierający bez zastrzeżeń zasadność jej prowadzenia, określił ewentualny szturm na Rafah mianem czerwonej linii. Jej przekroczenie skutkowałoby sankcjami wobec Izraela w postaci ograniczeń w dostawach broni. Już w grudniu 2023 r. Biden potępił prowadzone jego zdaniem na ślepo naloty w Gazie; krytyki nie szczędzili także sekretarze stanu i obrony USA. Ekstremistyczni osadnicy na Zachodnim Brzegu, sprawcy bezkarnej przemocy wobec Palestyńczyków, zostali objęci amerykańskimi sankcjami.
Rozpoczęta 6 maja ofensywa na Rafah nie wywołała jednak katastrofalnych skutków, których się obawiano, i nie została przez Bidena uznana za przekroczenie czerwonej linii. Ponad milion Palestyńczyków ewakuowało się do stref określanych przez armię jako bezpieczne. Okazywało się jednak, że także tam sporadycznie dochodziło do ataków, infrastruktura zaś przygotowana dla uchodźców była nieadekwatna. Samo polecenie ewakuacji organizacje humanitarne i ONZ uznały za bezprawne. W Rafah zginęło jednak mniej niż 500 osób (dokładne dane nie są dostępne), znacznie mniej niż w poprzednich operacjach o podobnej skali. Armia jednak nie uznała, że cele wojskowe, czyli rozbicie Hamasu, zostały osiągnięte.
Zajęcie przez Izraelczyków przejścia granicznego z Rafah oraz obsadzenie przez nich całej granicy (tzw. Korytarz Philadelphia) wywołało ostry kryzys z Egiptem, który uznał obecność wojsk izraelskich na swej granicy z Gazą za naruszenie izraelsko-egipskiego porozumienia pokojowego z Camp David z 1979 r. (art. s. 70), ściśle ograniczającego liczbę wojsk po obu stronach granicy. Izraelczycy powoływali się na to, że kiedy Egipt toczył walkę z terrorystami na Synaju, także zwiększył liczbę wojsk – ale dokonało się to w porozumieniu z Terozolitną. Kair o żadnym porozumieniu nie chce słyszeć i kategorycznie odrzuca możliwość udzielenia na swym terytorium schronienia dla palestyńskich uchodźców. By zapobiec takiej ewentualności, od pierwszego dnia wojny ustawił przy przejściu granicznym czołgi. Egipt obawia się, że ewentualni uchodźcy (jest ich dziś na Synaju ok. 100 tys.) nie zostaną wpuszczeni przez Izraelczyków z powrotem, zaś hamasowcy pośród ich wzmocnią walczące z reżimem generała Sisiego Bractwo Muzułmańskie. Izraelczycy zwracają uwagę, że odkryli i zlikwidowali ponad 20 tuneli pod granicą egipską, przez które Hamas sprowadzał potrzebne mu artykuły, w tym broń. Egipcjanie twierdzą, że dawno je wszystkie zlikwidowali.

Rozwiązania. Gdy ten materiał szedł do druku, wojna trwała. Nie licząc wojny o niepodległość, to najdłuższa i najkrwawsza konfrontacja zbrojna, w jaką Izrael był zaangażowany od czasu swego powstania. Nie bardzo widać, co mogłoby ją zakończyć. Zniszczenie Hamasu jest nie do osiągnięcia, co powiedział rzecznik armii admirał Daniel Hagari, narażając się na ostrą reprymendę ze strony premiera. Armia i znaczna część społeczeństwa (47 proc.) chce zakończenia wojny w zamian za jedynie zwolnienie zakładników. Ale takie zakończenie oznaczałoby rezygnację z celów wytyczonych przez rząd i premier Netanjahu się na to nie godzi.
Nie godzi się także dlatego, że zakończenie wojny oznaczałoby dochodzenia w sprawie przyczyn katastrofy 7 października, które potwierdziłyby jego odpowiedzialność, a tej Netanjahu nie chce na siebie wziąć. Przyspieszone wybory byłyby nieuchronne, a w nich on i jego obecna koalicja utraciliby władzę. We wszystkich sondażach cieszy się ona poparciem mniej niż połowy wyborców, zaś osobiste zaufanie do Netanjahu wyraża zaledwie 8 proc. z nich. To oznaczałoby powrót do zawieszonych na czas wojny procesów premiera o korupcję, oszustwa i nadużycia władzy, z niemal nieuchronnym wyrokiem skazującym.
Po stronie palestyńskiej obie siły, Hamas i Fatah (art. s. 54), tracą poparcie, każda bardziej na tym obszarze, gdzie rządzi: 90 proc, chce też ustąpienia prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa. Nadal większość (67 proc.) popiera rzeź z 7 października, ale procent ten spada. Spada też systematycznie poparcie dla rozwiązania dwupaństwowego: chce go obecnie zaledwie jedna trzecia Palestyńczyków. Wskaźnik ten wzrasta jednak do 50 proc., gdy dodać, że państwo to byłoby bezpieczne i niepodległe. Podobny procent Izraelczyków popiera takie rozwiązanie – pod warunkiem że państwo palestyńskie byłoby zdemilitaryzowane, uprowadzeni zostaliby uwolnieni, a porozumienie izraelsko-sau-dyjskie wprowadzone w życie.
Inne trzy rozwiązania dla Gazy to: 1) jej okupacja; 2) całkowita ewakuacja armii izraelskiej stamtąd; 3) umiędzynarodowienie Strefy. Permanentnej okupacji nie chce armia izraelska pomna fiaska takiej okupacji w Libanie. To rozwiązanie uczyniłoby z Izraela pariasa na arenie międzynarodowej. Ewakuacja armii z Gazy oznaczałaby powrót Hamasu do władzy. Wówczas, jak zapowiedział w wywiadzie dla telewizji libańskiej LBC członek kierownictwa Hamasu Ghazi Hamad, jego organizacja „przeprowadzi drugą, trzecią i czwartą operację Potop Al-Aksa. Dla Izraela nie ma miejsca na naszej ziemi”. Umiędzynarodowienie, o którym wspomniał pod koniec czerwca po raz pierwszy premier Netanjahu, wymagałoby udziału państw arabskich, które podjęłyby się tego, czego Izrael nie zrobi, czyli zapewnienia Gazie znośnej przyszłości. Chętnych nie widać. Pokoju też.
Podpis: Cwi Mikulicki
Publikuje: Tel-Aviv Izrael