Stanislas Balcerac, Warszawska Gazeta, nr 9, 1-7.03.2019 r.
– To z pewnością przypadek. W czerwcu 2018 r., podczas kiedy wysłannicy premiera Mateusza Morawieckiego dyskutowali z bezpieczniakami izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu nowe brzmienie ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, uchwalonej wcześniej przez suwerenny Sejm suwerennej Polski („100 lat niepodległości”) na lotnisku w Mirosławcu odbywały się ćwiczenia paktu NATO o nazwie Swift Response (Szybka odpowiedź). Zostały zorganizowane przez Dowództwo Wojsk Lądowych Stanów Zjednoczonych w Europie, w których po raz pierwszy na terenie wschodniej flanki NATO brali udział spadochroniarze z Izraela (Izrael nie jest członkiem NATO). Celem ćwiczeń było opanowanie lotniska poprzez desant z powierza. Samoloty z izraelskimi spadochroniarzami przyleciały z amerykańskiej bazy w Niemczech. Jak podał mediom oficer prasowy Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, w manewrach Swift Response ćwiczyły siły natychmiastowej gotowości, które są zdolne do reagowania w ciągu 96 godzin od otrzymania rozkazu do pojawienia się w rejonie operacji.
Można się tylko zapytać co skłoniło izraelskich spadochroniarzy do ćwiczenia po raz pierwszy na terytorium Polski desantu na lotnisko i czy Polska jest typowana na jeden z „rejonów operacji”. Tym bardziej że mamy już precedens, już w 2003 r. izraelskie myśliwce przeleciały nad obozem Auschwitz, ignorując polecenia polskich władz i obniżając poziom lotu do kilkuset metrów nad ziemią. Jednym z myśliwców pilotował Amir Eszel, późniejszy szef sił powietrznych Izraela, który po latach z dumą komentował swój wyczyn z 2003 r., mówiąc: Powiedziałem wówczas pozostałym pilotom: musieliśmy słuchać Polaków przez 800 lat. Teraz już się ich słuchać nie musimy.
Sojusznik sojuszu
Izrael dostał status „sojusznika NATO” w 1989 r., wraz z Australią, Egiptem, Koreą Południową i Japonią. Izrael ma swoją misję wojskową przy siedzibie NATO w Brukseli i od 2001 r. ma dostęp do tajnych dokumentów NATO. Umowa dostępu do tajnych dokumentów NATO została rozszerzona 14 listopada 2017 r. o „umowę administracyjną” regulującą zabezpieczenie tajnych informacji przekazywanych Izraelowi. Ciekawe, co spowodowało to dodatkowe zabezpieczenie ze strony NATO w 2017 r.? Sprawa sojuszu Izraela z NATO jest intrygująca. Kiedy Amerykanie przyjmowali Izrael do grona państw sojuszników NATO w 1989 r. dobrze wiedzieli, że Izrael bez żadnych skrupułów szpieguje i wykrada amerykańskie tajemnice wojskowe. Dwa lata wcześniej, w 1987 r., amerykański analityk żydowskiego pochodzenia Jonathan Pollard przyznał się do szpiegowania na rzecz Izraela. Pollard został oskarżony o przekazanie Izraelowi wielu amerykańskich tajemnic państwowych, m.in. kopii podręcznika National Security Agency o procedurach zbierania elektronicznych informacji wywiadowczych i nazwisk tysięcy ludzi, którzy współpracowali z amerykańskim wywiadem. Urodzony w 1954 r. Pollard dorastał w żydowskiej rodzinie w poczuciu „odpowiedzialności” wobec Izraela. W wieku 16 lat odwiedził po raz pierwszy Izrael, w ramach letniego programu naukowego na Weizmann Institute of Science. Prawdopodobnie Pollard został już wtedy zwerbowany przez izraelskie służby. Pollard ukończył nauki polityczne na Uniwersytecie w Stanford i po ukończeniu studiów złożył podania o pracę w CIA i w US Navy, gdzie został przyjęty dopiero w 1979 r. Pollard wylądował najpierw w Navy Field Operational Intelligence (Wywiad Operacyjny Marynarki Wojennej), a potem w Navy Humań Intelligence. Na początku lat 80. Pollard zaczął przekazywać tajne informacje weteranowi izraelskich sił powietrznych Avramowi Selli. Pollard został zdekonspirowany w 1984 r., obserwowany przez pewien czas, zatrzymany w celu przesłuchań przez FBI w 1985 r. i w końcu aresztowany w listopadzie 1985 r. W1987 r. Pollard został skazany na dożywocie. Pomimo ogromnych nacisków Izraela i izraelskiego lobby w USA zmierzających do uwolnienia Pollarda, przesiedział on w więzieniu 30 lat. Pentagon sprzeciwiał się kategorycznie jego wcześniejszemu zwolnieniu. Pollard został zwolniony warunkowo w listopadzie 2015 r. i ma pozostać w USA pod policyjnym nadzorem do końca 2020 r., chociaż w Izraelu już czeka na niego od dawna komitet powitalny z kwiatami. Informacje medialne o Pollardzie podają różne wątki jego działalności i motywacji, część z nich prawdopodobnie jest produkowana w celu zasłony dymnej. Najbardziej prawdopodobne i logiczne wydaje się zwerbowanie młodego „patrioty” Pollarda przez izraelski wywiad podczas pobytu w Weizmann Institute of Science w Izraelu. Głównym oficerem prowadzącym Pollarda był Rafi Eitan, wtedy szef jednej z wojskowych agencji wywiadowczych o nazwie Lakam, potem szef Mossadu, a w końcu negocjator „żydowskich roszczeń majątkowych” z rządem Donalda Tuska. W roku zdemaskowania Pollarda, 1984 r„ Eitan podejmował go uroczyście w Paryżu. Rok po aresztowaniu Pollarda agencja wywiadu kierowana przez Eitana została zlikwidowana. Ale zarówno Pollard, jak i Eitan są bohaterami narodowymi w Izraelu, pomimo tego, że działali na niekorzyść największego sojusznika i sponsora finansowego Izraela. To dosyć kuriozalne podejście do obligacji sojuszniczych ze strony Izraela. Oczywiście nikt nie podejrzewa, że Izrael gromadził amerykańskie tajemnice wojskowe w celach jakiejkolwiek konfrontacji z USA. Ale w połowie lat 80. trwała wciąż zimna wojna i amerykańskie tajemnice wojskowe mogły być atrakcyjną monetą przetargową wobec państw trzecich, z którymi Izrael prowadził interesy lub chciał je prowadzić. Zauważmy, że w 1989 r. jeszcze przed upadkiem ZSRR Gorbaczow otworzył granice dla rosyjskich Żydów emigrujących do Izraela.
Zimna wojna z Polską
Podczas kiedy kolejnym rządom Polski, nacechowanym większą lub mniejszą skłonnością do „murzyńskości”, mantra „obligacje sojusznicze” nie schodzi prawie z ust, państwa poważne mają zupełne inne podejście do tego tematu. Wszyscy znamy slogan „America First” (Najpierw Ameryka). Większość z nam domyśla się też istnienia sloganu „Israel First” czyli tego, że Izraelczycy dbają przede wszystkim o swoje własne bezpieczeństwo i przyporządkowują swoje alianse polityczne, gospodarcze i wojskowe temu celowi. W ramach tego sloganu nawet szpiegowanie największych sojuszników i sponsorów finansowych takich jak USA uważane jest w Izraelu z dumą jako akt patriotyzmu. Amerykański publicysta Jeffrey Goldberg tak pisał o wspomnianym wyżej dowódcy izraelskiej grupy myśliwców Amirze Eszelu, który zignorował w 2003 r. polecenia polskich władz na polskim niebie: uznał, że ten przelot był najlepszym dowodem, że syjonistyczne przekonanie, iż Żydzi mogą liczyć tylko na siebie, jest prawdziwe. Od tamtego czasu do dzisiaj widzimy coraz wyraźniej, że Izrael nie traktuje Polski podmiotowo. Jak pisał dziennik Rzeczpospolita w 2012 r.: Izraelczycy lubią nam powtarzać, że jesteśmy ich „koniem trojańskim w L/E”. A koń, wiadomo, ma iść tak, jak mu wskazuje pan i gospodarz, inaczej dostanie batem, o czym przekonaliśmy się na własnej skórze kilkanaście dni temu przy okazji kolejnej akcji oczerniania Polski przez władze Izraela, pomimo wcześniejszych upokarzających ustępstw rządu Morawieckiego. Jeden z tygodników bliskich rządowi opublikował nawet na swojej okładce alarmujący tytuł „Izrael rozpoczął zimną wojnę z Polską” co odzwierciedla wcześniejszy o kilka lat Jeffreya Goldberga o izraelskich przelotach na polskim niebie z 2003 r.: Nad Auschwitz Eszel dokonał symbolicznej zemsty na Polakach, którzy upokarzali Żydów w trakcie stuleci, które doprowadziły do Holokaustu. Jak ma się ma ta „zemsta” izraelskich wojskowych na Polsce wobec teorii o „niezłomnej przyjaźni i sojuszu” pomiędzy Polską i Izraelem?
Bez skrupułów
Czy państwo, które bez ceregieli szpieguje swojego największego sojusznika i finansowego dobroczyńcę, miałoby jakiekolwiek problemy moralne ze szpiegowaniem słabego państwa, nie traktowanego podmiotowo, ba, traktowanego nawet „mściwie”, takiego jak Polska? Tym bardziej, że zdolność Polski do ochrony swoich tajemnic wojskowych jest minimalna. Nie mamy kompetentnego suwerennego kontrwywiadu, kadra oficerska dopiero co wychodzi z długich ramion Moskwy, armia jest zbyt uzależniona od importowanego sprzętu, a cyberbezpieczeństwo jest w powijakach, zależne od państw trzecich. Największa polska firma informatyczna Asseco (zbudowana na Prokomie oligarchy Ryszarda Krauzego), która wykonuje wiele największych kontraktów dla polskiej administracji, jest powiązana z izraelską firmą Sapiens (formalnie będąc jej udziałowcem). Pisałem o tym latem zeszłego roku w „Warszawskiej Gazecie”, tekst „Dopuszczanie Izraela, blisko współpracującego z Rosją, do tajemnic polskiego cyberbezpieczeństwa jest ogromnym ryzykiem” (jest dostępny na stronie internetowej „Warszawskiej”). Izraelczycy, dla których jesteśmy koniem trojańskim w UE z jednej strony regularnie oczerniają Polskę, a z drugiej strony naciskają na współpracę wojskowo przemysłową. Polityka izraelskiego rządu zakłada nawiązanie długoterminowych relacji z polskim przemysłem, mówił mediom w 2017 r. Avi Felder, prezes izraelskiej firmy zbrojeniowej IMI Systems. Czy uzależnienie się od sprzętu, technologii i kodów sprzedawanych przez państwo, którego wojskowe elity żyją w duchu „zemsty” na Polakach, jest drogą do zapewnienia Polsce należytego poziomu obronności? Tym bardziej, że Izraelczycy współpracują z Rosją Putina, która jest przeciwnikiem sojuszu NATO.
Wymiana doświadczeń i informacji z Rosją
Premier Netanjahu, który, zaproszony na niedawną konferencję bliskowschodnią w Warszawie, nie omieszkał na pożegnanie przed odjazdem oczernić Polskę, jest regularnym gościem rosyjskiego prezydenta Władimira Putina na Kremlu. Od dobrych kilku lat Netanjahu 'pielgrzymuje do Putina średnio trzy razy w roku. Rok temu, podczas uroczystości święta 9 maja w Moskwie Netanjahu stał na podium obok Putina i prezydenta Serbii, kraju, który ma otwarte rachunki z NATO po bombardowaniach Serbii w 1999 r. Od 2014 r. istnieje bezpieczne bezpośrednie połączenie telefoniczne pomiędzy Kremlem i biurem premiera Izraela. Netanjahu jest oczywistym petentem Putina w sprawach bliskowschodnich i jeżeli chce uzyskać korzystne dla Izraela koncesje od Rosji w tym regionie, zgodnie z regułą kupiecką powinien coś zaoferować w zamian Putinowi. Widzieliśmy to w wypadku konfliktu na Ukrainie, kiedy Izrael, sojusznik NATO, nie potępił aneksji Krymu, co „zdziwiło” stronę amerykańską. Ministrem spraw zagranicznych Izraela był wtedy Avigidor Lieberman, urodzony w Kiszyniowie jako Ewet Lwowicz Liberman. Reakcję Izraela wyjaśnia może fakt, że we wrześniu 2010 r. ministerstwa obrony narodowej Izraela i Rosji podpisały porozumienie o pięcioletniej współpracy, w tym o wymianie doświadczeń i informacji. Według informacji Israel Defence News podczas spotkania na Kremlu 7 czerwca 2016 r. Netanjahu i Putin zdecydowali o dalszym pogłębieniu współpracy wojskowej, co eksperci ocenili jako możliwie historyczną decyzję, która oznacza koniec unikalnej współpracy wojskowej armii izraelskiej i amerykańskiej. Milion byłych obywateli ZSRR/Rosji mieszka w Izraelu, część otrzymuje rosyjskie emerytury, w tym emerytury wojskowe. Podczas niedawnych uroczystości z okazji 30. zakończenia wojny w Afganistanie przedstawiciele rosyjskiej armii wręczali setki medali okolicznościowych weteranom Armii Czerwonej mieszkającym w Izraelu.
Niebezpieczna współpraca
Nasz sojusz z Izraelem jest jednostronny. Jesteśmy rynkiem zbytu dla izraelskiej broni i polem treningowym dla izraelskich żołnierzy. Przedstawiciele izraelskiego biznesu, polityki i wojska mają możliwość prawie absolutnej penetracji polskich struktur. Oddajemy cenne informacje, w zamian nie możemy oczekiwać niczego. O tym, jak iluzoryczny jest ten sojusz, mogliśmy przekonać się na przykładzie zeszłorocznej wizyty w Polsce szefa sztabu generalnego izraelskiej armii Gadu Eisenkota. Eisenkot przyjechał do Auschwitz w asyście wielu swoich podwładnych, przemaszerował ostentacyjnie po obozie otoczony reporterami i kamerzystami, po czym wrócił do Izraela. Nie słyszałem o sojuszniczym spotkaniu Eisenkota z dowództwem Wojska Polskiego podczas jego pobytu w Polsce, co byłoby minimalną kurtuazją, tym bardziej pomiędzy „sojusznikami i przyjaciółmi”. A po wybuchu „napięć” związanych z uchwaloną rok temu ustawą o IPN, strona izraelska anulowała wizytę szefa prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego w Tel Awiwie.
Teraz „Izrael rozpoczął zimną wojnę z Polską”, co powinno w końcu zwrócić uwagę polskich władz cywilnych i wojskowych na to, że pozostający w zażyłych stosunkach z Rosją Izrael, z nominalnego „sojusznika” może stać się zagrożeniem dla Polski, jeżeli zobaczy w tym swój strategiczny interes („Israel First”). Wobec takiego rozwoju sytuacji każde poważne państwo zamroziłoby współpracę wojskową i przeprowadziło audyt identyfikujący źródła możliwych wycieków ważnych informacji wojskowych i gospodarczych, bezpośrednio lub poprzez struktury NATO. Czy polskie władze są do tego zdolne?
Opracował: Aron Kohn, Hajfa – Izrael