Żydzi stają się biedni, Rabini biedni i głupi i spieprzają w głąb Polski. Miasteczko pustoszeje, a „psy dupami zaczynają szczekać”. I już nie pojawia się święty, czyli Cadyk w Lelowie, bo w mieścinie nawet żaby są chude mni biedne, a bociany omijają kominy i drzewa.
I tak jest do dziś. Tylko raz w roku do sennego miasteczka zjeżdżają zdezorientowani młodzi chasydzi i częstują turystów czulentem i innymi regionalnymi potrawami żydowskimi.
Żydzi postawili ohel Cadykowi, budowle okazałe ale bez sensu architektonicznego, i jest sennie i bez składu, i ładu dla Żydów ze świata, i dla miejscowych, i turystów.
Tu już eldorada nie będzie, nie będzie Cadyków i pozostanie bajanie o świętościach, Cadykach i Franciszkanach co się spalili i uciekli z biedy lelowskiej…