Wraz z tworzeniem w różnych krajach nowoczesnego systemu armii opartych na obowiązkowym poborze rekrutów pojawiły się problemy logistyczne: stałe zakwaterowanie i zaopatrzenie tworzonych jednostek. Konieczne były fundusze na koszary, arsenały i magazyny wyposażenia, mundurowe i żywnościowe. Wszystko to trzeba było zorganizować i opłacać ze specjalnych funduszy państwowych. Z państwowych funduszy budowano też nadgraniczne twierdze, porty wojenne i strategiczne szlaki komunikacyjne.
Wszystko to wymagało wielkich funduszy i odpowiednich ludzi do zarządzania nimi. Tutaj pojawiły się jednak przy okazji okazje do defraudacji państwowych pieniędzy. Sprzyjała temu tajemnica wojskowa przeznaczenia wydatków, brak jednolitych norm kosztorysowych, korupcja i zwykła ludzka nieuczciwość. Zjawiska te potęgowały się w czasach wojen, gdy konieczne było szybkie dostarczanie zaopatrzenia na front i to w wielkich ilościach. Część tego zaopatrzenia ulegało po drodze zniszczeniu lub zdobyciu przez wroga, więc była możliwość „zorganizowania na lewo” czegoś dla siebie. Problemy te wystąpiły oczywiście również w czasie wojny polsko – rosyjskiej w latach 1919 – 1920.
Ledwo utworzona Rzeczpospolita Polska na ziemiach, przez które wielokrotnie przechodziły działania wojenne wojny światowej była gospodarczo wyniszczona. Fabryki i miasta były zrujnowane, a gospodarstwa rolnicze spalone i zniszczone uprawy. Wszystkiego bardzo Polakom brakowało i panował powszechny głód. Jednak naród starał się, aby chociaż żołnierze mieli niezbędne wyposażenie bojowe i żywność, bo zagrażała Polsce nowa niewola, gorsza od cesarskich zaborów.
Jednak w zniszczonym wojną światową kraju, moralność wielu ludzi też podupadła. Wobec powszechnego niedostatku, niektórzy ludzie wyciągali ręce po własność państwową, którą z takim trudem to państwo dostarczało swojemu wojsku. Oprócz zdarzających się dezercji, a nawet zdrady był to dodatkowy, ważny problem dla organów bezpieczeństwa odrodzonej Rzeczypospolitej. Przestrzegano przed nim w ówczesnej prasie, jak widzimy to poniżej na przykładzie artykułu z „Gazety Polowej”, która ukazywała się dwa razy w tygodniu.
Natomiast po drugiej, wschodniej stronie frontu sytuacja zaopatrzeniowa była jeszcze gorsza niż na terenach będących pod kontrolą polskich władz i polskiego wojska. Wojska radzieckie zajmujące zdobyte przez siebie tereny stosowały rewolucyjną taktykę polegającą na ograbianiu miejscowej ludności z czego się dało, a nie tylko z tego co było Rosjanom niezbędne. Oczywiście najsurowiej traktowano wszelkich ludzi uznanych za bogaczy – wyzyskiwaczy i wrogów ludu, których zazwyczaj zabijano. Podobnie traktowano złapanych do niewoli oficerów polskich, a czasem nawet zwykłych żołnierzy, jeśli podejrzewano ich o wrogość wobec władzy radzieckiej. Zdarzały się też dziwne przypadki, że ktoś zadziwił Rosjan swoją odważną postawą lub wystąpili w jego obronie prości ludzie z całej okolicy, ratując mu życie. Chwalebnym przykładem tu był pan Koślacz – burmistrz miasta Siedlce, który nie wystraszył się radzieckiej władzy i nadal pełnił swój urząd. Aresztowany, nie uległ naciskom wroga, aby zarządzał miastem, ale z ramienia radzieckiej władzy. Ludzie pracy w Siedlcach wystąpili do Rosjan w obronie swojego burmistrza i uratowali mu życie.
Trochę przypominało to wszystko sytuację w jakimś dzikim kraju afrykańskim lub indiańskim, gdzie przedmioty codziennego użytku i artykuły żywnościowe miały większą wartość od ludzkiego życia, zwłaszcza podbitego ludu.
Władza radziecka niby oficjalnie zwalczała we własnych szeregach samowolę, złodziejstwo i zabijanie ludzi bez ważnego powodu, ale jednak często wystarczało zmyślone podejrzenie, że złapany do niewoli jest polskim oficerem bo ma takie ładne gacie z delikatnego, białego materiału ! Oczywiście nie miały tu zastosowania, żadne międzynarodowe przepisy o honorowym traktowaniu jeńców, po prostu czerwonoarmista miał okazję zagrabić owe gacie dla siebie, więc właściciela zabił.
Ograbiano w imię rewolucyjnej sprawiedliwości i równości, polskie miasta, dwory i kościoły. Grabiono gospodarstwa bogatszych chłopów, nazywanych kułakami i wrogami prawdziwego ludu, który radzieckim wzorem nie powinien mieć prywatnej własności. Urządzano pogromy żydowskiej ludności i ograbiano nawet małe żydowskie sklepiki.
Opisał to bardzo realistycznie i uczciwie w swoich opowiadaniach z wojny 1920 roku, Izaak Emmanuiłowicz Babel, syn żydowskiego kupca z Odessy. Był on krótkowidzem, więc nie powołano go do wojska w 1914 roku, ale w roku 1920 wstąpił na ochotnika do I – Konnej Armii Budionnego, pod przybranym nazwiskiem: Kiryłł Lutow. Przebył z tym wojskiem cały szlak bojowy przeciw Polsce i z powrotem, jako korespondent gazety frontowej. Powrócił potem do Odessy ciężko chory na astmę, której nabawił się na stepach Wołynia. Po długim powrocie do zdrowia prowadził bardzo ożywioną działalność literacką i dziennikarską. Wyjeżdżał wielokrotnie nawet do Paryża, jednak zawsze powracał do Związku Radzieckiego, choć miał w nim coraz większe problemy w wydawaniu swoich opowiadań z wojny w 1920 roku. To chyba Józef Stalin działał zakulisowo „rękoma” Budionnego, który nie mógł znieść rozpowszechniania realistycznego obrazu Armii Konnej w twórczości Babla. Przypominam, że Stalin podczas tamtej wojny z Polską był Komisarzem bolszewickim właśnie, na froncie południowym, podczas bitwy o Lwów. Przeciągające się oblężenie Lwowa i błędne decyzje Stalina opóźniły udzielenie pomocy Tuchaczewskiemu przez Armię Budionnego, co jak wiemy ułatwiło zwycięstwo Polakom.
Izaak Babel aż do wiosny 1939 roku prowadził swoją działalność literacką, zbierał materiały do nowych książek o organach radzieckiego bezpieczeństwa. Nie czuł jednak wokół siebie żadnego zagrożenia, choć już od dwóch lat zablokowano mu możliwości publikowania kolejnych utworów i twórczości filmowej. W końcu stycznia 1940 został aresztowany i oskarżony o szpiegostwo, trockizm i terroryzm. Otrzymał karę śmierci, którą szybko wykonano.
Wspomniane wyżej złodziejskie i bandyckie postępowanie armii radzieckiej na zajętych w wojnie 1919 – 1920 terenach było działaniem pod przykrywką władzy państwowej. Zwykli Rosjanie okradając podbity kraj i mordując ludzi reprezentowali nowe państwo zwane Krajem Rad. Były to, więc przestępstwa „państwowe”, za które do dzisiaj państwo rosyjskie nie poniosło należnej odpowiedzialności.
18 marca 1921 roku w Rydze ostatecznie podpisano traktat pokojowy pomiędzy Polską, a Rosją Radziecką. Skończyła się wojna, ale wszystkich postanowień traktatu pokojowego do dzisiaj jeszcze nie wypełniono. Polacy domagali się zadośćuczynienia finansowego od Rosjan w łącznej kwocie 85 milionów rubli w złocie. Miało to być łączne odszkodowanie, również za szkody poniesione przez Polskę pod rosyjskim zaborem w czasach carskich. Rosjanie zgodzili się na sumę 30 mln., ale tego też nigdy Polsce nie wypłacili. Rosjanie „zapomnieli” też o należnym zwróceniu Polsce państwowego majątku komunikacyjnego o ogólnej wartości kolejnych 29 mln. Myślę, więc, że najwyższy czas upomnieć się o to. Zwłaszcza, że współcześnie Rosjanie coraz częściej odcinają się od błędów stalinizmu, a obecne olbrzymie zadłużenie Polski jest coraz większe i „taka forsa” by Polskę bardzo poratowała.
A kto wreszcie upomni się o stalinowską grabież Prus Wschodnich razem z Królewcem ?(!) Tamten rejon nigdy w historii do Rosji nie należał, więc Rosjanie powinni go opuścić. Przy okazji można by jakoś sensownie poprawić granicę północno – wschodnią Polski, którą narysował ktoś chyba po pijanemu.
Izrael Szejman, 19 VIII 2011 r.